Skończyłem. I nie mogę powiedzieć, bym był zachwycony.
W WoL praktycznie wszystkie misje były zakotwiczone w fabule lub w ważnych wątkach. Coś zmieniały, prowadziły gdzieś dalej, otwierały nowe ścieżki, albo po prostu układały się w zgrabny ciąg.
A w HotS cały wielgachny środek mógłby być praktycznie dowolny i w fabule by to mało zmieniło. Nie podoba mi się takie rozplanowanie fabuły.
Do tego brakło dodatkowych wątków, które tak fajnie był poprowadzone w WoL. Czuło się, że załoga Hyperionu coś znaczy i kimś jest - mieli własne problemy, własne misje, na pokładzie działo się sporo ciekawego, można sobie pogadać na różne tematy, każdy miał coś ciekawego do powiedzenia i nawet można było pooglądać wiadomości (które uwielbiałem). A w HotS tego wszystkiego brakło. Reszty postaci poza Kerrigan w ogóle nie czułem; były, bo były - taki gadający wystrój wnętrz.
Do tego nie podobały mi się za bardzo misje. W WoL standardowe misje miały fajne smaczki, jak ucieczka przed frontem burzy ogniowej, obrona lasera górniczego, itp. W HotS zamiast takich misji to mamy misje przypominające Diablo z bohaterem i sterowalnymi najemnikami w dużych ilościach. Fajne byłoby to jako dodatek, ale tu dali tego stanowczo za dużo. I święta prawda, że moce Kerrigan są przegięte - przyzwany lewiatan robi za połowę armii możliwościami przypominając Odina ><
No i w samej fabule jest dość wielka dziura. Akurat powrót rzeczonej postaci średnio mnie ruszył, by nie powiedzieć, wcale. Za to nie mogę zrozumieć jednego -
skoro główny doktorek z Mobiusa był, kim był, to miał do pojmanej Kerrigan dostęp. Więc jakim cudem Kierrigan nie zginęła podczas któregoś z badań?