Czyli promotor jest do bani, ale dziewczyna też trochę sobie winna, że go słuchała bez pomyślunku. Promotor nawet jeśli nie ma o czymś pojęcia, często z chęcią się dowie (tak jak mój, gdy mu powiedziałem, że chcę pisać magisterkę o rynku anime w Polsce; recenzenta zresztą też zaciekawiła, a obaj byli po pięćdziesiątce i o zerowym poziomie wiedzy na temat m&a). A jeśli ma naprawdę problem z tematem, to go odrzuci i tyle.
anfan, można nawet i przez przypadek profesora wyczaić, który ogląda animce. A studia to nie pedałbuda, gimnazjum i liceum, żeby mieć do czynienia z wyszydzającymi takie hobby. Zresztą nie wiem, co to się porobiło w tych czasach, za moich (rocznik 85., podstawówka 8 lat i liceum 4) nikt nie robił mi żadnych problemów, że się tym interesuję. Z drugiej strony teraz nastoletni emofani mogą mocno przesadzać.
PS. Dobra, wypełnię tę ankietę. Mnie nie było łatwo zebrać ich 200, to co dopiero jej.