Duck you, sucker!
Właśnie skończyłem trzeci tom "Lincolna" i muszę przyznać, że podobał mi się najbardziej ze wszystkich. Jakoś mam ostatnio szczęście do komiksów, bo trafiam na same takie, które bardzo mi się podobają.
A dlaczego trzeci tom najlepszy? W pierwszym wkurzali mnie np. tacy (chyba trzej) wieśniacy, którzy pomagali tytułowemu bohaterowi, w drugim wkurzało mnie otoczenie, które nie wiadomo dlaczego nagle nie było westernowe i dodatkowo zrobiło się nieśmiesznie. A w trzecim integralu podoba mi się chyba wszystko. Dobre postacie, fajne żarty, powrót do Westernu, Bóg i Szatan dali radę, ciekawa postać kobieca, spoko matka tej Meksykanki, a najlepsze jest chyba komiczne meksykańskie wojsko i głupkowaty rząd. Wszystkie postacie i gagi z wojskiem i ambasadorem super. "Lincoln 3" jest bardziej śmieszny i lepszy od niedawno przeczytanego przeze mnie zielonego tomiku "Lucky Luke`a". Dodatkowo zupełnie nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie w danym momencie fabuła. Wszystko może się zdarzyć, łącznie z kilkukrotnym odjechaniem/oddaleniem się Lincolna, który ma nagły atak mamwszystkowdupie w środku gęstniejącej akcji. Poza tym "Lincoln 3" to antyromans. Tak jak mamy antywesterny w przeciwieństwie do westernu, tutaj dostajemy antyromans. I też super im się udało.
Kurcze, fajny tomik. Kolejny na pewno kupię, bo ten był naprawdę ekstra. Rewolucja Meksykańska nie była tak zabawna od czasów genialnej "Garści dynamitu" Sergio Leone.