nie ma czegos takiego jak "kretynskie, bezsensowne klotnie", w kazdej wymianie mysli jest jakis sens.
a "smutne przypuszczenia", no coz, mam na polce komiksy, ktorych wartosc (w wersji "nie czytane, w folijce") waha sie w przedziale 160-400 $, ale kupujac je kompletnie nie interesowala mnie ich wirtualna wartosc rynkowa.
Jestem gdzies na drugim biegunie "podejscia do komiksu", prezentowanego przez Ciebie i wiele osob zabierajacych tutaj glos. Interesuje mnie tresc, forma i narracja graficzna, a "wartosc" wynikajaca z jakiegos "pierwszego wydania" czy skoku na kase typu "Obama na okladce" czy "9/11" jest dla mnie przejawem smutnej manipulacji, ktorej ulega tak wielu "kolekcjonerow".
Bez urazy oczywiscie, robicie sobie to co Was bawi, ale kwestia, co to ma wspolnego z CZYTANIEM KOMIKSOW, pozostaje jednak otwarta i dyskusyjna.
Przykład z historią 9/11. Jest to historia napisana przez JMS z rysunkami JRJR i sama w sobie jest bardzo dobrą historią. Że komiks ten stał się historycznym... No cóż jest to część historii USA i numer ten utkwił w pamięci wielu ludziom, stąd wzrost jego wartości.
Do tego muszer dodać to, że sa dwa.typy kolekcjonerów. Ci ktorzy czytaja i Ci ktorzy tylko chcą mieć, bo to jestpo prostu cos do robienia.
Ja komiksy nie tylko kolekcjonuje, ale tez czytam.
Czytam komiksy od 1990 roku od pierwszych Semiców, komiksy to duża część mojego życia, która niestety teraz gdy jestem starszy zrozumiałem, że poza przyjemnością doszły do tego koszty, czasem masywne.
Niemniej jednak chcę mieć coś co sprawia mi radość, a poza czytaniem kolekcjonowanie jest cholernie wciągającym hobby.
I nie... Nie uważam komiksów za dobry pomysł na inwestycję.