"Mooncop"
Że sympatyczny, to było wiadomo. Mnie przy tym podobał się bardziej od "Goliata".
Rysunek, mający w sobie coś z dawnej grafiki książkowej i gazetowej, dostosowany do realiów sci-fi, podąża drogą, którą lata temu wytyczył np. Daniel Mróz ilustrując "Cyberiadę". Sytuacje są nie tylko melancholijne i lekko zabawne (co stale podkreśla się przy twórczości Gaulda), ale też naznaczone Kafkowskim absurdem.
Tyle tylko, że jest to taki drobiażdżek, że czytelnik prawie nie ma szansy wejść w tę rzeczywistość głębiej, utrwalić ją sobie i przetrawić. Myślę, że komiks miałby lepszy rezonans, gdyby równolegle wydano np. trzy albumiki tegoż autora (niekoniecznie w integralu).
A tak jest to pozytywna rzecz, ale niestety - do zapomnienia...