Jeszcze nikt nic nie pisał na ten temat?
Pozwolę sobie zatem być pierwszym.
Przede wszystkim, należy pochwalić Jacksona za to, że nie zrobił z Hobbita filmu równie "na serio" co "Władca Pierścieni". Jest zabawniej i nieco bardziej "na luzie". Klimat jest inny niż w filmach na podstawie Trylogii. I nie jest to zły klimat. Kolejnym dużym plusem jest też fakt, że mimo tego iż końcówka filmu to, bo ja wiem, połowa (?) książki, nie ma żadnych dłużyzn. A przynajmniej mi się nie dłużyło. Można by jeszcze pisać o jakichś aspektach technicznych, o muzyce, itd, ale tu raczej każdy wie, że można się spodziewać wysokiego poziomu.
Nie jestem natomiast przekonany do tej nowej technologii robienia filmów, w 48dps. Przez pierwsze pół godziny filmu nie mogłem mimo szczerych chęci oprzeć się wrażeniu, że oglądam jakiś serial familijny. Uczucie wzmagało się podczas absurdalnych wręcz scen z Radagastem. Ale potem, gdy akcja się rozkręciła i oczy przyzwyczaiły się do dziwnie realistycznego obrazu, uczucie to znikło.
Ogólnie rzecz biorąc, naprawdę warto się wybrać. Ale należy zdawać sobie sprawę, że tak jak książkowy Hobbit był nieco mniej poważny oraz bardziej dla dzieci niż LOTR, tak również ma się sprawa w przypadku wersji filmowych. Orki nieco mniej straszne, brutalne sceny nieco mniej brutalne, niektóre postaci nieco bardziej karykaturalne.