A wracając na chwilę do komiksów Hachette - muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z decyzji dorzucenia pierwszej części Zimowego Żołnierza do kolekcji. Nie była to może lektura najwyższych lotów, ale bardzo fajnie przedstawiła i postać, i jej historię, i jej obecne otoczenie. Mimo, że tajemnicę Zimowego Żołnierza znałem, czytało się całość bardzo dobrze i ze sporym zainteresowaniem. Sama postać Kapitana też nie była tak płytka i jednowymiarowa, jak można się było obawiać. To idealista, ale wiarygodnie pisany. Zbędny z punktu widzenia całości wydawał się jedynie zeszyt siódmy, no ale - lepiej było mieć coś ekstra w albumie, niż nie mieć nic. Czekam na część drugą, bo o wydarzeniach, które się w niej rozgrywają, nie wiem już niczego.