Teraz Defenders.
Bardzo lubię tę serię (a przynajmniej pierwsze 86 numerów, bo tylko tyle na razie przeczytałem), choć ma słabsze momenty (no ale która nie ma?)
Mocny początek. Tutaj też bohaterowie dobrani niby przypadkowo, wedłóg dziwnego klucza, ale własnie gra to, że są to bohaterowie z pierwszej ligi (Hulk, Dr Strange, Namor) ale Ci troche wyalienowani (Strange z racji zawodu musi być w tle, Hulk i Namor zas często traktowani jako zło, ścigani przez prawo, nie traktowani jako Super heroes, Silver Surfer zas niezrozumiany, zbyt potęzny, budzący strach)
Apogeum to Defenders vs Avengers, bardzo mocny event (słabsza ta częśc o pojedynkach w mniejszych grupach, ale zakończnei majstersztyk). Bardzo też lubię run gerbera (choć nie wszyscy za nim przepadają, szczególnie z powodu Howarda the Duck), postać Elfa z Bronią to jeden z moich ulubionych motywów Marvela EVER!!!
Potem trochę słabiej, ale koło numeru 50 świetne odcinki z Zodiakiem. bardzo lubię ten okres za wysmiewanie klisz komiksowych, kulturowych albo np procesu wydawniczego (jest taka historia ktora leci przez wiele miesięcy, ale pokazuje wydarzenia z dwóch dni. W pewnym momencie ktoś mówi: "Wydaje mi się jakbyśmy dopiero wczoraj walczyli z Hulkiem w central parku" A na to drugi "bo walczyliśmy". Problem jest taki, że było to z 5-7 numerów wcześniej, ale rzeczywiście w ich czasie wczoraj. świetne.
Potem słabsza historia z Lunatikiem. generalnie słabsze są wszystkie historie gdzie Defenders trafiają do jakiś innych światów. Lepiej to wygląda w "ich" rzeczywsitści
Będąc fanem komiksu Omega the Unknown bardzo też lubię dokończenie tej historii w Defenders, ale wiem, że jestem bardzo osamotniony w tym uwielbieniu. no cóż, zdarza sie
Podsumowajuąc: Bardzo dobra seria (choć ma słabsze momenty). O ile Champions nie zamierzam nigdy już czytać, do Defenders będę wracał bo warto