Witam,
od jakiegoś czasu (pół roku?) śledzę ten wątek i to forum, ale jakoś nie było okazji ani odwagi, żeby napisać coś wcześniej, tak więc post ten jest moim debiutem w Gildii. Podobnie jak wiele osób, moja przygoda z komiksem zaczęła się w latach 90, kiedy TM-SEMIC rządził komiksowym rynkiem w Polsce. Chcąc mnie zachęcić do samodzielnego czytania, rodzice kupowali mi zeszyty z przygodami Kaczora Donalda, ale szybko okazało się, że dużo bardziej interesują mnie przygody Spider-Mana. W kolekcji miałem również kilka Batmanów, G.I.JOE i Transformersów. TM-SEMIC upadło, a moje zainteresowanie komiksem zostało poważnie nadszarpnięte. Nadeszła złota era internetów, gugli i fan-page'ów, na których troche poczytałem o ulubionych bohaterach i stopniowo poznawałem ich losy. Wraz z inicjatywą WKKM, wyszedłem ze stanu uśpienia i powróciłem do zbierania komiksów. Powoli, kilka tomów/zeszytów miesięcznie, ale dzięki temu na nowo odkrywam w sobie zamiłowanie do tej formy literackiej. I dobrze mi z tym! Tyle o mnie.
Dlaczego nie odważyłem się napisać wcześniej? Bo się wstydzę
Lubię komiksy, ale nie jestem znawcą ani krytykiem, nie mam tak bogatego doświadczenia i wiedzy jak niektórzy tutaj, a co za tym idzie obawiam się, że nie będę umiał podyskutować na poziomie, używając profesjonalnej terminologii ani podając kilku historycznych faktów dla poparcia argumentów. Jako zwykłemu, szaremu czytelnikowi, niektóre komiksy się podobają, bo się podobają albo nie, bo nie.
Powodem, dla którego w końcu dorzucam swoje trzy grosze do tematu jest WKKM #17: Tajna Wojna. Przeczytałem i jestem pod ogromnym wrażeniem. Szalenie bardzo spodobała mi się oprawa graficzna, sposób w jaki zilustrowane zostały postaci (z wyjątkiem Logana, ten nie spodobał mi się), mimika bohaterów. Od kadrów w deszczu nie mogłem się wprost oderwać. To co mnie urzekło, to sposób przedstawienia bohaterów. Nie jako nadludzi, którzy całymi dniami latają w kolorowych trykotach, którzy całymi dniami naparzają laserami z oczu, którzy nie wychodzą z roli bohaterów, którzy są uwielbiani, którzy zachwycają, którzy nie mają żadnych ograniczeń. W pewnym sensie, podejście do bohaterów w "Secret War" przypomina trochę to z "Marvels". Bohaterowie zostali przedstawieni jak zwykli ludzie, których dotykają codzienne problemy. Luke Cage wraca z dziewczyną z zakupami i niepokoi go miejscowy diler narkotyków - nie jakiś superłotr czy kosmiczny twór, tylko najzwyklejszy w świecie diler. Spider-Man, który nigdy nie ma kasy, wzbudza mieszane uczucia wśród innych i musi pogodzić małżeństwo z rolą bohatera. Nick Fury czy Kapitan Ameryka, którzy chcą dobrze, jednak nie mogą, bo są ograniczeni przez rząd i politykę. Albo takie rozmowy agentów SHIELD w stylu "No, no, fajna była ostatnia akcja, w której aresztowaliśmy Scorpiona. Nawet Spider-Man wpadł na chwilę i pomógł". Rozumiecie co mam na myśli? Zwykle to superbohaterowie walczą z superłotrami, a policja/komandosi/SHIELD pojawiają się po wszystkim. Podoba mi się taki pomysł, że to SHIELD musi zmierzyć się superłotrem, a superbohater pojawia się tylko okazjonalnie. Nawet jeśli tylko sie o tym czyta, uważam, że to ciekawa odmiana. Podobnie jak potraktowanie bohaterów jak agentów lub żołnierzy, których można zatrudnić do konkretnego zadania. Jak dla mnie, "SW" to bardzo klimatyczna historia, opowiedziana w bardzo ciekawy sposób.
W tym momencie pojawia się pytanie z mojej strony: czy wiedząc co podobało mi się w Tajnej Wojnie możecie polecić mi inne historie z uniwersum Marvela, najlepiej w podobnej oprawie graficznej i w podobnym klimacie? Nie pytam o MUST-HAVE czy MUST-READ ogółem. Chodzi mi tylko o podobne klimatem historie.
Dziękuję i pozdrawiam..
Rymski