Tak mnie coś dzisiaj na wspominki naszło (dzięki Nick
). Moim wejściem (właściwie ponownym) w czytanie komiksów, była WKKM. Nie będę tu wnikał, że sporo się pojawiało sugestii że Baby Boom z WKKM zdechnie, przepadnie, że nie kupi nigdy żadnego komiksu poza kolekcją, a sama kolekcja nie dociągnie do 30 tomu i będzie się walała w koszach w Tesco.
Wchodzą w kolekcję sam myślałem, że tomik co dwa tygodnie to absolutnie wszystko czego potrzebuję jeśli chodzi o komiksy. Coś ponad 100 stron o tym jak koleś w tym, czy innym trykocie tłucze złodupca po gębie to akurat rozrywka, której potrzebuję. Tymczasem wchodząc coraz głębiej i czytając coraz więcej odkryłem pozycje, które wyciskały z gatunku superhero absolutnego maksa i zostawały mnie daleko bardziej poruszonego niż się spodziewałem. Te moje najulubieńsze, najukochańsze, które będę polecał każdemu tytuły, to:
X-Statix Milligana
Uncanny X-Force Remendera
Deadpool Kelly'ego
Daredevil Millera
Punisher Max Aarona
Oczywiście jest więcej podobających mi się komiksów, ale właśnie te, to są TE. Czy też macie komiksy, które niespodziewanie stały się świętym graalem? I nie mówię tu o jakichś Watchmenach, Powrotach i Kontratakach Mrocznych Rycerzy, czy innych tytułach kopiących tyłki we wszystkich możliwych rankingach. Ani o listach na sto tytułów, bo ten jest ważny, a tu bohater dostaje nowy kostium. Mówię o takim bardzo osobistym "must have". Czy macie coś, dla czego warto było zacząć przygodę z superhero Marvela?