Mam dokładnie odwrotne odczucia. Bardzo dobrze się bawiłem podczas lektury tego komiksu. Chwilowe przesunięcie uwagi na inne osobowości (pomijając Cyborga) niż przedstawiciele tej formacji traktuje jako zabieg trafny i urozmaicający ogólny krajobraz serii. Zdaje sobie sprawę, że Metal Men, nawet pomimo wizerunkowej modernizacji, raczej nie mają większych szans wkupić się w łaski współczesnych czytelników. Dla mnie jednak, osoby skażonej różnego typu starociami prezentowanymi w "Showcase Prestents", udział tej grupy to jeden z mocniejszych akcentów tego albumu. Nie dość na tym chętnie ujrzałbym tych bohaterów w osobnej mini-serii. Ich przekomarzanie się oraz ewolucja postawy odmłodzonego Willa Magnusa wypada bardzo przekonująco. Johns po raz kolejny udowodnił, że najlepiej radzi sobie z drugo- a nawet trzecioligowcami, tak jak wcześniej miało to miejsce w przypadku Hawkmana, Aquamana, Starfire, a nade wszystko Booster Golda (m.in. seria "52"). Pozytywnie odbieram również pogłębianie charakterystyki przedstawicieli Syndykatu Zbrodni (przede wszystkim Ultramana i Owlmana). Zdawać się mogło, że ta w gruncie rzeczy dwuwymiarowa grupa została już do cna wyeksploatowana. A tymczasem szykuje się nam grubsza afera z ich udziałem. Dlatego z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu tej serii i jakoś nadmiernie nie tęsknię za rychłym powrotem głównych przedstawicieli tytułowej formacji. Taki zabieg, swego czasu zastosowany chociażby w "Avengers vol.1" (przetrzebioną drużynę uzupełnili członkowie New Warriors) zwykle okazywał się fortunnym rozwiązaniem. Mam wrażenie, że w przypadku Ligi sprawdza się to jeszcze lepiej.