Taka moja refleksja na temat 1 tomu tej kolekcji: Ja pierniczę, co to motyla noga ma być?
Już zaczynam sobie przypominać, dlaczego wydawany na początku kapitalizmu Spiderman tak mnie zniechęcił do amerykańskich komiksów. Ta "Złowieszcza Szóstka" to tak żenujące dziadostwo, że jak na czymś zobaczę nazwisko Stan Lee, to od razu biegnę po Batmana. Ja wiem, że adresowane do innego czytelnika itd., ale bez przesady.
A i "Wszystkiego najlepszego" dziełem wybitnym nie jest. Na razie przerwałem czytanie, bo mam dość i boję się, że mi niedawno odnowioną chęć na inne komiksy odbierze.
Prenumerować po czymś takim to tego na pewno nie będę. Ghost Ridera czy Dr. Stranga może ruszę - z sentymentu do tych postaci. Może też to zabawne coś o zwierzętach. Ale fanem Marvela raczej nie zostanę.