Od jakiegoś czasu dużo bzdur się wygaduje na forum, ale tutaj niejaki krytyk przebił chyba wszystko. Wprowadzanie kategorii etycznych do realiów rynku komiksowego, które - jak sama nazwa wskazuje! - kieruje się logiką rynkową, zysku i strat, to tak niesamowita aberracja, że aż trudno w nią uwierzyć.
Naprawdę, nie mogę pojąć jak ktoś zdrowy na umyśle może mieć pretensje do wydawcy, albo do autora i chcieć pociągać go do KARNEJ odpowiedzialności za to, że nie wydał tego czy tamtego. Rozumiem rozgoryczenie czytelnika, który został z rozgrzebanym "Swamp Thingiem", ale to coś naturalnego dla WSZYSTKICH rynków na świecie, na Boga. Do głowy by mi nie przyszło, aby szermować pojęciami kary i winy w miejscu gdzie ktoś kupuje, a ktoś sprzedaje.
I jeszcze ten boleśnie uogólniający ton (nie mówiąc już o języku!) w stylu...
Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo one tylko zamarzą obraz zasady.
... to dosłownie ręce opadają.