Jesteśmy pięć sekund po premierze Szoków Alana Moore'a, a ja dopiero wczoraj zdjąłem z kupki-do-przeczytania Slaine'a. Przeczytałem go zaraz po Balladzie Hallo Jones i jako miłośnik sci-fi byłem pewien, że Ballada mi się bardziej spodoba. A tymczasem Slaine to jest takie fantasy, jakie lubię (a nie ma tego dużo).
Przede wszystkim bohater! Slaine jest prymitywny, chamski - nie chamski na złość, on po prostu taki jest
- i brutalny. Nie da się nie lubić takiego bohatera!
Jak to w fantasy bywa towarzyszy mu krasnal, który ma wprowadzać element humoru. I tak jest, ale jest to poczucie humoru na miarę świata Slaine'a, bo Ukko jest chciwy, złośliwy i wredny. Obaj się doskonale odnajdują w brutalnym i bezlitosnym świecie przedstawionym przez Millsa i m.in. Fabry'ego.
Czarno białe rysunki Fabry'ego są idealne dla tego komiksu - jak należałoby oczekiwać, niewiele jest tu piękności, Ukko jest obrzydliwy, a zbliżenia na fantastyczne stwory sprawiają, że stwory wydają się niesamowicie realistyczne. Poza drobnymi błędami w tłumaczeniu - nie mam zastrzeżeń do komiksu. Świetna sprawa!