O, a mnie się Szoki, Time-Twistery, Snazz i reszta opowiadanek bardzo sie podobały; jedne średnio bardzo, inne tylko bardzo, a niektóre to nawet bardzo bardzo. Uwielbiam takiego krótkie historyjki retro SF, niekiedy nawet dzwieczące bardziej retro niż wskazywałaby data ich powstania. I zupełnie nie miałem żadnych problemów z jakąs fizyką czy w ogóle science, bo i nie tego w tych opowiadankach szukałem i, co wiecej, uważam, że jakby było bardziej science, to by było nie "to" (i byc moze wtedy by mi sie nie podobalo). Ale i też sie nie smialem (nawet z Grażyny), bom człek raczej smutny i rzadko sie smieje (a jesli juz to na ogol tylko ze swoich własnych żartów, z których z kolei nie smieje sie nikt inny) - nie przeszkadzalo mi to jednak rozumiec i docenić konstrukcję humoru lezącego u podloza opowiadanek o wydzwieku zartobliwym. A na dokladke dostaje sie jeszcze calkiem pokazne grono roznych rysownikow, tych znanych i mniej znanych polskiemu milosnikowi komiksow. A zatem, jak juz napisalem na poczatku, tak tez zakończę: Dla mnie ten komiks był naprawde super.
To nie jest tak, że dostałem nie to czego się spodziewałem. Spodziewałem się oldschoolowego science-fiction z robotami, tajemniczymi podróżnikami w czasie, inwazjami ohydnych kosmitów i ogólnie kompletnego odjazdu. Tylko koniec końców tego odjazdu to nie dostałem. Historyjki okazały się proste i jakbym nie wiedział kto jest autorem, to bym w życiu nie zgadł.
W Future Shockach pokaźna część to dwustronicowe historyjki napisane dla opowiedzenia jednego, niewyszukanego żartu. "Przerwany posiłek doktora Dibworthy'ego" i "Demotywujący dzień..." są nawet okej, mimo iż wykorzystują najbardziej oczywiste efekty zabawy z czasem. "Eureka" byłaby w porządku gdyby nie wykorzystanie motywu z "ten tekst jest tak niebezpieczny że nie można Ci go podać drogi czytelniku" aka. "najśmieszniejszy żart na świecie". Mnie rozczarowało, bo spodziewałem się czegoś więcej od tej historii. "Cofający się człowiek" jest fajny przez pierwsze kilka kadrów. Potem to już tylko podążanie oczywistą ścieżką do oczywistego końca. Jakimś cudem spodziewałem się, że na końcu będzie coś, co odwróci mój sposób postrzegania tego co właśnie przeczytałem. Ale niestety nic z tego... Choć z drugiej strony skoro spodziewałem się czegoś innego, niż dostałem, to może można powiedzieć, że historyjka mnie zaskoczyła?
W "Tubylczym życiu" boli mnie tylko (aż) brak science. Neandertalczycy po których ma się pojawić Homo Erectus, wow. To ja już bym prosił żeby to było kompletnie fiction i neandertalczycy naparzali się z dinozaurami. Nie miałbym wtedy takich wydumanych problemów.
Umoralniających historyjek Tharga nie rozumiem - przyznaję się bez bicia. "Gorący towar"... nie. Z całego zbiorku spodobały mi się historyjki Snazza, "Tato" i "Obwodnica", dwie ostatnie może właśnie z powodu braku humoru. Spodobały umiarkowanie.
Oczywiście Kuki rozumiem twój punkt widzenia. Cieszę się, że są ludzie, dla których ten komiks "to właśnie to", mimo, iż ja się z nim rozminąłem.