W "Tubylczym życiu" boli mnie tylko (aż) brak science. Neandertalczycy po których ma się pojawić Homo Erectus, wow. To ja już bym prosił żeby to było kompletnie fiction i neandertalczycy naparzali się z dinozaurami. Nie miałbym wtedy takich wydumanych problemów.
Mnie te nieścisłości naukowe zupełnie tutaj nie przeszkadzały, ponieważ opowiastkę tę odczywałem przede wszystkim jako interesującą romantyczną historyjkę opowiadającą o bardzo
szczególnym mezaliansie, bo mającym charakter miedzygatunkowy, ewolucyjny (w sensie stopnia rozwoju), no i - co najciekawsze - temporalny. I jeszcze odczytwalem ja na gruncie psychologicznym jako opowiastkę o asymilacji tego bardzo szczegolnego, z punktu widzenia czasu i miejsca akcji, H. sapiens^n w lokalnej społeczności neandertalczyków, której wynikiem jest postepujaca zmiana postrzegania kobiety neandertalskiej (dotyczacego zarówno sfery seksualnej, jak i uczuciowej) przez tego "super sapiensa do potęgi n-tej".
Niedosc tego, to ostatnie odczytanie ociera sie o jeden z istotniejszych problemow dotyczacych ewolucji H. sapiens, ktory pozostawal nierozwiazany jeszcze jakies 10 lat temu. Otoz w ksiazkach ukazujacych sie jeszcze na poczatku biezacego wieku mozna bylo wyczytac o zagadkowym braku materiału archeologicznego dotyczacego krzyzowania H. neanderthalensis z ówczesnym mu H. sapiens: cechy biologiczne obydwu gatunkow (a nawet, jak wskazywali niektorzy w tym kontekscie - podgatunków) wskazywaly na to, ze krzyzowanie takie jest nie tylko
mozliwe, ale i
skuteczne w sensie uzyskania potomstwa, zas H. sapiens - jak wskazywali trafnie naukowcy - charakteryzuje sie tak duzym popedem plciowym, ze z pewnoscia i neandertalczykowi by nie odpuscił. Na gruncie tego problemu powstalo co najmniej kilka fake'ow archelogocznych z oszukanymi czaszkami "ogniw posrednich", ale prawdziwe dowody krzyzowania obydwu (pod)gatunkow odnaleziono dopiero niedawno, bo dopiero jakos w tej dekadzie.
Majac na uwadze powyższe a takze fakt, ze omawiany "Szok" powstał koncowce lat 70., z punktu widzenia calosci opowiastki "wpadkę" z H. erectus traktuje jako niescislosc majaca niewielki wplyw (o ile jakis) na wartosc fabuly przedmiotowej opowiastki; w rzeczy samej tego H. erectusa traktuje jako takie nagiecie faktow naukowych, ale tylko na gruncie semantycznym, w duchu "licentia scienfica" dla potrzeb fabuly prezentowanej w komiksowym magazynie pulpowym z lat 70. Jak dla mnie, jest to tutaj jak najbardziej akceptowalne.
Jesli chodzi o pozostale opowiastki, to rowniez
najbardziej podobaly mi sie te wskazane przez Ciebie, dodatkowo, majac na uwadze te najlepsze dla mnie, dorzuciłbym takze "Wehikuł czasu"
(mam na mysli opowiastke o facecie, ktory sie rzucil z mostu)
i o świetach (niestety nie mam aktualnie komiksu pod reka i nie moge sprawdzic tytulow).