[...] i urośnie jakaś legenda że komiksy od Studia to padaka językowa.[...]
To nie jest tak, że cały komiks od deski do deski czyta się ciężko (chyba że ktoś jest purystą językowym to może ma takie odczucie nawet jak się wpadka raz na kilkanaście stron zdarzy), tylko jest jakieś pole do poprawy.
Studio Lain już nieraz udowodniło, że potrafi pozytywnie ustosunkować się do uwag czytelników i wierzę, że teraz może być podobnie.
Przykład Ultimate pokazuje, że gdy już jesteśmy na dnie, zawsze ktoś zaczyna pukać od dołu, więc spokojnie. Jest jeszcze pole do popisu dla innych w tej kwestii.
Też nie wyłapałem podobnych kwiatków w Ameryce, więc mam nadzieję, że Tytan również się uchował, ale Szoki pozostaną na długo w mojej pamięci jako przykład partactwa translatorsko-redakcyjnego. Naprawdę mam niesmak, gdy myślę o powrocie do lektury tego tomu, więc tym bardziej nie będę przeprowadzał aż tak poszerzonej wiwisekcji jak
radef przy Sknerusie.
Wierzę, że Studio Lain będzie miało opinię wydawnictwa, które serwuje pozycje wyczekiwane przez czytelników, a pomijane do tej pory przez innych.
Jak na razie udowadniają, że wydawcą mogą być wszyscy (czytaj: mam pomysł i pieniądze, założę wydawnictwo), ale nie każdy może być redaktorem. Mam nadzieję jednak, że tak jak to wspomniał jeden przedmówców, wezmą się za siebie również i w tej materii.
Tak, materiał źródłowy może mieć jak najbardziej wpływ - ale od tego jest tłumacz, a potem redaktor, żeby wyłapać nieścisłości i wygładzić chropowatość przekładu.