Wczoraj dostalem swoj egzemplarz Solo i od razu zabralem sie za lekture.
Duzy plus dla wydawnictwa za jakosc wydania - jest mega. Gruba kreda, swietne, zywe kolory, sliczna okladka. Pod tym wzgledem nie mozna sie do niczego przyczepic.
Rysunki to czysta poezja - taki Disney na testosteronowym cyklu z duza iloscia krwi. Komiks zjada sie oczami. Jest pieknie.
A sama historia? No wlasnie. Mnie nie porwala. Wszystko gna do przodu, na zlamanie karku. Jest nieco schematycznie (post apo, Madmax), choc to nie zarzut, bo nie kazda dobrze opowiedziana opowiesc musi byc super nowatorska. W Solo jednak czegos brakuje. Najbardziej irytowaly mnie urwane watki
np. hodowla zwierzat przez ludzi
oraz zwykle nielogicznosci -
Solo porzuca poszukiwanie rodziny, aby zajac sie wychowaniem psa, ktory jest przedstawicielem wrogiego dla szczurow gatunku. Seriously???
Z jednej strony warto - bo tak pieknie narysowanych komiksow nie dostajemy codziennie. Z drugiej strony komiks to tez opowiadana historia, a tej w Solo najzwyczajniej zabraklo.