Obawiam się, że dołożę łyżkę dziegciu. Bardzo szanuję Studio Lain i wysoko stawiam na liście ulubionych wydawnictw, ale okładki limitowane to amatorszczyzna. Sketch (czy to w ogóle Frezzato? bo obejrzałem cały internet jego szkiców i nie widziałem podobnego stylu). Sam design okładki, winieta przechylona, żeby ratować cyc, dobór fontów i w ogóle aranż szkicu na potrzeby okładki, wprowadzenie koloru do grafiki, która koloru unika, przecież to dzieci już uczą, że takich rzeczy się nie robi. A okładki albumowe były niesamowite, wystarczyło drukować to, co było, a nie poszukiwać polskiej drogi designu okładek. Jak w ogóle można zmieniać dzieło, przecież ktoś już to zrobił z myślą o tym, żeby było jak najlepsze i nagle w Polsce dostaną jakiś szkic jako okładkę. Regularną rozumiem, bo trzyma styl innych prac i zbiera wszystkie postaci, ale limitowana nie jest ekskluzywna, jest amatorska. Miałem ją w koszyku, ale zwyczajnie nie mogłem tego zamówić.