Antynobel za przetłumaczenie Eternals. Niemcy mają jednak o niebo lepszych tłumaczy.
Mógłbyś szerzej uzasadnić swoją opinię? Uważam, że nie jest to zła decyzja. W przypadku tłumaczenia znaczących nazw własnych tłumacz ma do wyboru dwa wyjścia: przełożyć je lub zachować w postaci oryginalnej. Nie należy go krytykować za sam fakt wyboru jednej z tych technik (w myśl zasady: "wszzystkie zapożyczenia są be" albo "nigdy nie należy spolszczać"), ale za efekty jego wyboru.
Za przełożeniem znaczącej nazwy własnej przemawia zwykle możliwość przekazania w ten sposób czytelnikom jej znaczenia. W tym wypadku to dość ważne, ponieważ "przedwieczność" jest jednym z głównych atrybutów tej grupy. Co więcej, to zwykły przymiotnik o ustalonych odpowiednikach, a nie jakiś neologizm czy zrost ("Spider-Man" albo "X-Men"). Jego tłumaczenie brzmi więc naturalnie w języku polskim.
Przeciw przekładaniu mogą przemawiać dwie rzeczy. Po pierwsze, nazwa może być silnie zakorzeniona w kulturze języka docelowego, a przełożenie pozbawi ją tych skojarzeń. Tak jednak nie jest w przypadku "Eternals", którzy są grupą o zasięgu raczej ogólnoświatowym i nie są ze swej natury jakoś szczególnie związani z USA (w przeciwieństwie np. do Iron Mana czy Batmana). Sama nazwa "Eternals" jest zapewne tylko tłumaczeniem ich prawdziwej nazwy - kiedy powstali, angielski jeszcze nie istniał.
Po drugie, oryginalna nazwa może być już rozpoznawalna w języku tłumaczenia (dzieje się tak ze znanymi bohaterami, np. Spider-Manem) albo też cechować się bardzo dobrym brzmieniem. "Eternals" nie są pierwszoplanową drużyną, przez co ogół czytelników raczej nie zna tej nazwy. Zastanówmy się więc nad brzmieniem. Wyobraźmy sobie taką sytuację: potężny członek grupy przedstawia się zwykłemu człowiekowi:
ANG: I am an Eternal.
POL: Jestem Eternalem (Eternalsem)/Jestem Przedwiecznym.
Przynajmniej w moim odczuciu druga opcja brzmi znacznie lepiej i jest o wiele bardziej nastrojowa.
Jeśli chodzi o decyzję tłumacza niemieckiego, nie można na jej podstawie sądzić tłumacza polskiego. Angielski i niemiecki są ze sobą blisko spokrewnione, przez co wiele wyrazów w obu językach brzmi podobnie, a zapożyczenia z pierwszego są w drugim mniej "obce". I faktycznie: w niemieckim wersja z zapożyczeniem brzmi o wiele lepiej i groźniej niż w polskim (niespokrewnionym tak blisko z angielskim i posiadającym rozbudowany system odmiany):
NIE: Ich bin ein Eternal.
Dlatego sądzę, że tak ostra krytyka polskiego tłumacza na podstawie wyłącznie tego tytułu jest nieco pochopna. Bardziej całościową opinię o jego pracy będziemy zaś mogli wydać dopiero, gdy komiks się ukaże.