Z tym, że tak to tłumacząc, pomija się aspekt społeczny i kulturowy. W USA określenie "Fear Itself" po przemówieniu Roosevelta zaczęło funkcjonować niezależnie, jako idiom językowy i jest tam jednoznacznie rozumiane właśnie jako lęk przed samym strachem, coś, co ma pomóc zdusić strach w zarodku. Ale u nas taki idiom nie istnieje, więc nie wiem, czy tak uparcie należy się trzymać tej kalki językowej. Poza tym u nas określenie "sam strach" najczęściej nie kojarzy się z niczym konkretnym, lub nasuwa skojarzenia ze strachem bez otoczki innych uczuć, coś jak "- co teraz czujesz? złość, obawy? - nie, już tylko strach." A to zupełnie inny sens, bo amerykańskie "itself" jednoznacznie odnosi się do "jestestwa" danego uczucia. Nie wiem, czy rozumiecie co mam na myśli
Coś jak z tłumaczeniem bondowskiego "Tomorrow Never Dies". Owszem, znaczy to dosłownie "Jutro nie umiera nigdy" i pewnie też pochodzi z czyjejś wypowiedzi. Ale tłumacząc tak rozjeżdża się sens, bo ten idiom należałoby przetłumaczyć jako "zawsze będzie jutro". Coś a'la nasze "jutro też jest dzień".
Zarówno więc "Sam strach", jak i "Jutro nie umiera nigdy" (a także masę innych tytułów) tłumaczone w ten sposób nie tylko brzmią kaleko, to i jeszcze są prostą kalką językową, bez przełożenia kulturowego na rodzimy język.