Jak dla mnie wszelkie cool ideas wprowadzające coś nowego są zawsze na plus. Jeżeli sam Axel Alonso na ostatnim conie odpowiada na pytanie jak zapatruje się na nowego Spidera mówi, " just give the ball to Jordan " - to chyba oznacza, że Slott cieszy się olbrzymim zaufaniem.
Widziałeś kiedyś, żeby Marvel nie promował swoich komiksów
? Typowa marketingowa nawijka, którą śledząc wypowiedzi zna się na pamięć: wszyscy scenarzyści mają super pomysły i wkładają całe serce w swoją pracę (a.k.a. nawet tych beznadziejnych promujemy, bo przecież komiksy muszą się sprzedać), ten event na pewno zmieni komiksy (a.k.a. za pół roku wprowadzimy nowy i po nim śladu nie będzie) i tak dalej. Najbardziej bezczelnym zagraniem było z ich strony jak po zdemaskowaniu Spider-Mana w
Civil War Quesada twierdził, że mają masę historii do opowiedzenia, po czym wjechali zaraz z
One More Day.
Superior Spider-Man jest popularną serią bo jest kontrowersyjny. Przypominam, że
Hulk (seria o Red Hulku) pisana przez Loeba, która była TOTALNĄ KASZANĄ była również sukcesem.
Superior Spider-Man jak i cały run Slotta przy Spider-Manie cofa postać w rozwoju jaki zanotowała. Cofa ją dalej niż lata 80. Peter to nieodpowiedzialny (antyteza postaci, której główna wartość to pokazywanie radzenia sobie z konsekwencjami wyborów - "With great power comes great responsibility"), wiecznie roztrzepany życiowy przegraniec. Postać jest spłycona masakrycznie, nie ma już gościa, który mimo przeciwności losu potrafi sobie z nimi radzić i dokonywać ważnych wyborów. Jego przeciwieństwem jest Otto, który u Slotta wyrasta ot tak na jakiegoś rasowego masterminda, nie mamy rozwoju postaci (jak np. w przypadku Normana Osborna na przestrzeni ostatnich lat) i nie obserwujemy jak przeciętny złoczyńca (pionek z wielkim ego, krótko mówiąc) rzeczywiście się rozwija. On nagle po prostu jest super, bo tak sobie postanowił scenarzysta. Patrząc na wygląd Dana Slotta można powiedzieć, że leczył sobie kompleksy pisząc Otta w taki sposób.
Superior Spider-Man to seria o gościu z przerośniętym ego, który przejął ciało niedorajdy jaką był Spider-Man Slotta i postanowił, że będzie takim ĄĘ twardzielem. Wygląda to absolutnie komicznie i karykaturalnie, a czyta się siermiężnie. Obok dobrego komiksu fabularnie i wizualnie to nawet nie stało. Od
One More Day (nie licząc
Grimm Hunt) Spider-Man nie ma dobrych historii, jest prowadzony jako postać w sposób niespójny, nie mamy rozwoju, a totalny regres pod względem charakteru postaci [typowe granie bezpieczną kartą w stylu "ok, za bardzo się rozwinął, więc cofamy się do początku" a.k.a. główna zasada Stana Lee (jak ktoś nie wie o co chodzi to niech przeczyta
Niezwykłą historię Marvel Comics)]. Komiksy z lat 80 o Pająku są dojrzalej pisane niż to co jest serwowane teraz (może dlatego taki sukces). Oczywiście polecam dalej tasować się pod opinie z Goodreads, wiadomo wyrocznia, więc z automatu musi być dobre. Dalej brońcie komiksu, którego nie przeczytaliście.