X-Men Bendisa lepsi od X-Men Claremonta, X-Men Morrisona i X-Men Whedona? Chyba pierwszy raz stykam się z taką osobliwą opinią.
X-Men Morrisona to nie moja bajka. Ale ten post napisałem po lekturach Drugiej genezy i Zmierzchu mutantów, po nich czułem się zmęczony starszymi pozycjami. All-New X-men powiał świeżością i zwyczajnie okazał się pasjonującą lekturą. Z WKKM najlepiej prezentowali się X-men Whedona, nawet polowałem swego czasu na kolejne tomy wydane przez Muchę, ale ich ceny skutecznie mnie odstraszyły. Temat do nadgonienia w przyszłości. Od Claremonta bezapelacyjnie najlepiej oceniam Mroczną Phoenix, ze względu na wagę zawartych tam treści i setki odwołań w późniejszych seriach i filmach. Kawał historii.
Fakt, pierwszy tom ANXM jest lepszy od "Świata Avengers", ale All-New X-Men z każdym kolejnym tomem będzie coraz bardziej zmierzać donikąd, a Avengers (razem z New Avengers) z każdym kolejnym tomem będzie zmierzać dokądś.
Pozwól, że sam to ocenię. Obecnie to dla mnie wróżenie z fusów.
Co do "Świata Avengers" i bohaterów, którzy są tłem tła: przecież trzy ostatnie zeszyty skupiały się na wstępnym przedstawieniu trzech nowych, supersilnych postaci - Hyperiona, Smasher i Captain Universe. Wiadomo, że przy tak dużej obsadzie nie wszyscy od razu dostaną swoje pięć minut. Sama ich rekrutacja zajęła przecież trochę miejsca, a trzeba było jeszcze zmieścić w pierwszych trzech zeszytach walkę z Ex Nihilo. Jeśli chodzi o rysunki to w drugim tomie będą nowi artyści - Dustin Weaver i Mike Deodato Jr. Może bardziej ci podejdą.
Świadomie czy nie, w pewnych sprawach przyznałeś mi rację. Ten album to złączenie szczątek kilkunastu pomysłów, próba zmieszczenia na stu kilku stronach wszystkiego na siłę. Nowi super silni bohaterowie (a Sentrego nie ma?) , nowi super silni złoczyńcy, wszystko nowe i silne, aż do przesady i śmieszności.
Zakończenie pierwszego tomu nie dało mi jakiś nadziei na lepsze następne zeszyty, bo przecież zbliża się kolejne coś, co będzie chciało zniszczyć wszystko albo większość.
Przekombinowane to dla mnie, mało atrakcyjne i najzwyczajniej losy bohaterów opowiedziane zostały bez jakichkolwiek emocji. Zimny, bezkształtny album z drętwymi dialogami.
Anion, graficznie ten album, pomimo wad naprawdę mogę przełknąć i nie zwałabym winy na rysowników. Swoje uwagi opisałem w poprzednim poście, więc nie będę się powtarzał.