Jestem po lekturze kolejnego Marvel-Nowa.
"Tu zostajemy" jest moim zdaniem nieco słabsze od tomu pierwszego - trochę takie międlenie pomysłów z poprzedniej części, podczas gdy tempo wyraźnie zwalnia. Poza tym mam alergię na Snikt-Buba - ale to już mój problem.
Ogólnie jednak nadal całkiem pozytywnie oceniam tę historię - czyta się lekko, a rysunki są przyjemne (zwłaszcza podoba mi się projekt obu wersji Icemana).
Chciałbym jednak zgłosić jedno zastrzeżenie wobec linii Marvel Now w wydaniu EGMONTU:
Likwidacja podziału na zeszyty/rozdziały.
Wydawca całkowicie zaciera fakt poskładania tomików z poszczególnych zeszytów. Nie ma nigdzie, że ciąg dalszy nastąpi, nie ma śródtytułów, nie ma rozdzielenia zeszytów przy pomocy oryginalnych okładek... A przecież to nie są graphic novels, tylko normalne wydania zbiorcze, w których każdy zeszyt stanowi odrębną pod względem dramaturgicznym całość, zazwyczaj zakończoną cliffhangerem.
O ile jeszcze w "All New X-men", czy "Nev Avengers" to w zasadzie nie przeszkadza (choć de facto mimo woli staram się domyślić, gdzie kończył się dany zeszyt), o tyle w "Świecie Avengers", czy "Superiorze" był to wg mnie ewidentny błąd. W "Superiorze" do tego stopnia, że doczytałem do końca historię Slotta i zacząłem dalej czytać DeMatteisa, myśląc że to jakieś posłowie, czy zmiana planu czasowego, które powiąże się z głównym wątkiem...
Chciałem poddać moje spostrzeżenie pod dyskusję.
I, EGMONCIE, jeśli rzeczywiście tu zaglądasz - zastanów się, czy nie warto czegoś z tym zrobić...