Dopiero teraz przeczytałem drugi tom "All New X-Men". I opinie innych raczej się potwierdzają - Bendis stracił impet i kolejne 5 zeszytów już nie bawi jak poprzednie. Niby skupiono się na tych młodszych wersjach, ale tak siedzą i użalają się nad sobą i nic się nie dzieje. A otoczenie też tylko się przygląda, zamiast zapakować ich w wehikuł czasu i odesłać w lata 60-te.
No i to urwane w kluczowej scenie zakończenie. Bo polskie dodatki od razu zdradziły jaka była kluczowa scena w zakończeniu, dając jej szkic z tuszem. Tak też było w oryginale - że Jean została pokazana dopiero w ANX-M #11?
Chciałem zapytać, na czym powinno polegać skupienie się na młodszych wersjach (Twoje "niby" sugeruje, ze to interesujący fabularnie aspekt), skoro nie na rozważeniu swojego miejsca w tej innej rzeczywistości? Spróbuję zastosować zabieg wykorzystany w licealnej "refleksji literaturoznawczej", mam bowiem wrażenie, że może podziałać: "wyobraź sobie, że to (uwaga: zwrot akcji) Twojej pomocy ktoś potrzebowałby w roku 2033 i bez większej zwłoki skonfrontował z tym nowym światem, wyobraź sobie, że wszystko to musisz nagle przyswoić i ogarnąć:... To nie jest powieść psychologiczna, ale ideą komiksu X-men było od zawsze (zauważali to piszący do redakcji fani w już latach siedemdziesiątych, zauważał Stan Lee w swojej przedmowie do jednego ze zbiorczych wydań w serii Masterworks) pochylenie się nad zwyczajnymi emocjami ludzi uwikłanych w kosmiczne przygody oraz, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi w obrębie tej konwencji, realizm psychologiczny. Łopatą był on ciosany często już i za czasów Claremonta, ale mimo wszystko odstawał od większości prób budowania postaci w tych zamierzchłych czasach.
Nie wiem, czy dobrze pamiętam Twoje narzekanie na pierwsze przygody nowych X-Men Claremonta i spowalniające tempo akcji w tamtych zeszytach zbędne godziny spędzane w sali ćwiczeń (jeśli coś pokręciłem, przepraszam), jednak koszmar Jean czy scena w sali ćwiczeń pod czujnym okiem Kitty Pryde to przykłady ewidentnej chęci budowania tego nowego świata w myśl zasad podobnych do tych, które kształtowały dawne ścieżki mutantów Marvela. To jest sympatyczne i zawsze było w tych komiksach dla wielu czytelników najcenniejsze. To i rysunki Johna Byrne'a, rzecz jasna.
Jeśli chodzi o "spoilerujące" dodatki, to w angielskim wydaniu OHC są szkice finału
zeszytu 8, z komentarzem Davida Marqueza. Domyślam się, że tę samą Jean, która podejmuje decyzje o pozostaniu w przyszłości, a zatem środek tomu, pokazuje się w polskim "making of". Trudno mi zatem zrozumieć tę uwagę
w kontekście wydarzeń "All New X-Men" #11
i byłbym wdzięczny za współudział w zdumieniu kogoś czytającego ze zrozumieniem polskie wydanie.