Mój poprzedni post to było raczej prztyczek w nos ludziom z działu marketingu Marvela, którzy dają nam takie nazwy jak "Civil War II" czy ponownie Marvel NOW!, niż do autorów historii, które kryją się za tymi nazwami.
Zgodzę się z tobą, że te podmiany/transformacje postaci to najmniej wyszukany sposób na wstrząśnięcie dotychczasowym status quo, ale nie da się zaprzeczyć, że jest to forma szukania nowych rozwiązań, nowych pomysłów i okazja do spojrzenia na te postacie z zupełnie innej strony. Wywracanie ich świata do góry nogami i obsadzanie ich w zupełnie nowych rolach to jest właśnie oryginalność, a nie wałkowanie tych samych schematów w nieskończoność. Przy jednych bohaterach sprawdza się lepiej, przy innych gorzej. Zależy czy taka lub inna zmiana nie podważa fundamentalnie tego co dana postać sobą reprezentuje. Komiksy z Samem Wilsonem jako Kapitanem Ameryką i Jane Foster jako Thorem są porządnie zrobionymi, ciekawymi komiksami i zbierają dobre recenzje. Ale trudno się dziwić ludziom, którzy oburzają się, gdy Steve Rogers
okazuje się być agentem wyznającej nazistowskie ideały organizacji HYDRA
, a z Petera Parkera, który z założenia miał być bohaterem z typowymi problemami zwykłych, szarych ludzi robi się kolejnego Tony'ego Starka.
Choć nie wszystkie obecne zmiany są dobre to generalnie cieszę się, że w Marvelu teraz prawie każda seria to eksperyment, że mamy na pierwszym planie, aż tylu
legacy heroes. Czekam jeszcze, aż w komiksach z X-Men Wolverine, Storm i inni najbardziej rozpoznawali mutanci zostaną choć na chwilę odstawieni na boczny tor i młodsze pokolenie, obecnie zepchnięte na najdalszy plan i pozbawione jakiejkolwiek własnej serii, zacznie dominować i będzie miało okazję się wykazać i zyskać większą popularność, rozpoznawalność. W
All-New Wolverine mamy już X-23 w roli nowego Wolverine'a (aktualnie to chyba jedyna seria z mutantami, którą jestem w stanie czytać bez zażenowania lub znudzenia) i mam nadzieję, że na Laurze się nie skończy.