Przeczytałem pierwszy tom Hawkeye'a i... poczułem się lekko rozczarowany. Po tych wszystkich internetowych zachwytach spodziewałem się niewiadomo czego, dostałem tymczasem "zaledwie" przyzwoite czytadło (3 pierwsze zeszyty) oraz typową marvelową młóćkę (zeszyty kolejne) nijak nieumywające się do np. takiego Daredevila Bendisa. Kupię pewnie kolejny tom, zawierający nagrodzony Eisnerem zeszyt 11, ale póki co - zupełnie nie czuję, o co tyle krzyku.