(...) Egmont wydający GC z ośmiomiesięcznymi odstępami, to jakiś żart. Później Kołodziejczak ma pretensje, że ludzie nie kupują serii na bieżąco, seriously?
Albo Mucha/Taurus z odstępami 9-12 miesięcznymi. Aż się odechciewa tych serii czytać.
Naprawdę tak uważacie?? Nie wiem, czy to dlatego, że jednak sentyment do TM-Semic łączy się u mnie nie tylko z uciechą z pokracznych historii, ale też z tym, że trzeba było czekać miesiąc, dwa, pół roku lub więcej na ich rozwiązanie, co określiło dla mnie wartość przezywania serii komiksowych również w odwlekanym skonsumowaniu całości. Czy może wpływ ma na to oglądanie seriali telewizyjnych w dawnych czasach, gdy emisja jednego odcinka na tydzień wymuszała cierpliwość i budziła ekscytację oczekiwania... Dość powiedzieć, że ja jakoś nie tracę zapału, gdy ciag dalszy każe na siebie czekać. Ba, to wciąż ważna, jedna z istotniejszych części uciechy, jaką jest śledzenie komiksowych (i innych) seriali. Stąd u mnie miedzy innymi potrzeba kupowania zeszytówek na bieżąco, serii, ktore wciąż pisane, wymuszają cierpliwość, gdy autor nie zdąży napisać, narysować...
wydawnictwa mające w portfolio kilkanaście wielotomowych serii powinny (...) wypuszczać je maszynowo.
a najlepiej niech w ogóle wywalą wszystkie części naraz i niech rynek decyduje.
Może jest tu ironia, której nie odczytuję, ale to zdanie się na konsumenckie wybory jest wyjątkowo krótkowzroczne z perspektywy czytelnika, który lubi nie tylko (jak mniemam) komiksowe rozpierduchy i półcyce na pól strony. Patrząc na to, jakie decyzje podejmują polscy wydawcy, cieszę się, że myślą oni trochę bardziej strategicznie i rozkładają premiery poszczególnych tomów w czasie, by seriami najpopularniejszymi nie odebrać miejsca na półkach konsumentów tym wybieranym w drugiej kolejności. Działanie, które sugerujesz, łączyłoby się również niewątpliwie ze stratami wydawców. Ci bowiem, wypuściwszy serię cenioną acz daleką od rangi bestsellera (
vide "Gotham Central") obok pozycji takich jak (ceniony przeze mnie skądinąd) Deadpool czy (już mniej cenione) Detective Comics z New52 musieliby z żalem patrzeć, jak poniesione straty zniechęcają do podejśc do innych podobnych serii w przyszłości (Die, Swamp Thing, die!). Sądzę, że i Tomasz Kołodziejczak, i inni wydawcy kombinują takie plany wydawnicze, by to, co (jak przewidują) się sprzeda, nie stłamsiło tego, co chcieliby czytelnikowi (na przekór rynkowym wyliczeniom) pokazać. Czasem to się udaje (Wonder Woman Azzarello) czasem nie (All Star Western), ale podejrzewam, ze wymuszenie wyczekiwania na ulubiona serię zwieksza szansę, że klient, który czytać lubi, w międzyczasie sięgnie też po coś innego. I tym samym pozwoli żyć seriom, ktore w proponowanym przez Ciebie scenariuszu rynek miałby wszelkie szanse zabić.