Troszkę za dużo cebuli wrzuciło się Planecie Komiksów przy okazji pichcenia ich pierwszej limitki i szczerze - jest to pierwsza limitka na polskim rynku, którą olałem (a kupiłem nawet pomniejszonego Incala - także ten).
Po pierwsze lekki niesmak, że limitką jest obwoluta, a nie komiks. Nie jest to integralna część komiksu, prosta do dodrukowania, nie podnosząca kosztu przygotowania standardu, ot inna grafika. Po drugie cena. Skoro limitka jest w innej cenie i nie ma dodatkowego kosztu jak grubsza oprawa, więcej stron, większy format, to skąd cena +20pln. Czyli variant premium, z tego wynika, że skoro premium, to powinien mieć jakąś wartość dodaną, a nie zwyczajnie grafikę mało różniącą się od regulara. Czasami wydawnictwa wypuszczają wariant premium dla jakiegoś sklepu, żeby ten się zatowarował i wówczas zrobił marżę jaką mu się podoba, taki ukłon od wydawnictwa dla dystrybutora. Tutaj znowu tego nie ma, limitka tylko na stronie wydawcy...
Nie dość, że pozyskali bazę danych, nie dość że wzięli marżę dystrybutora, to jeszcze cwano zabrali Wam po 20 złotych więcej za yyyyy obwolutę, wykorzystując mechanizm limitowanej sprzedaży. Ja wiem, że obecnie każdy tak sprzedaje, a czerwono złote Nike 5000 sztuk chodzą po $10 000, ale tutaj nie ma nic, co faktycznie o limitowanym nakładzie świadczy.
Nie chciałbym, żeby rynek limitowanych wariantów był taki. Skoro się sprzedało, to pewnie ktoś pomyśli, że nie mam racji, ale w dłuższej perspektywie, te 2000 złotych które wydawnictwo zarobiło odbije się zapewne w regularnej sprzedaży. Dużo bardziej wolę limitki Studia Lain - okładka, cena ta sama, dystrybucja sklepowa.