A tutaj nie zachodzi pomieszanie dwóch pojęć? Nie miałby gdzie wydawać nie ma żadnego wpływu na jakość jego pisania.....nie zachodzi tutaj druga sytuacja, że nie miał by inspiracji. Wydanie bądź nie wydanie w żaden sposób nie sprawiło, że Bru jest lepszym, czy gorszym scenarzystą, czy kto ktokolwiek inny, o ile się orientuje czasem można mówić o mocnych inspiracjach i z tego co się orientuje nie jest błędne powiedzenie, że bez Alana Moore'a nie było by Gaimana. Inna sprawa, że twórcy wysyłają swoje dzieła pewnie do kilku wydawnictw, wiec jeżeli wierzą w swoje dzieło, to ktoś to ostatecznie by wydał i w tym wypadku można by było mówić, że odkryto jakiegoś twórcę, ale powiedzenie, że to odkrycie jest w jakiś sposób fundamentalne w ich twórczości wydaje mi się nadużyciem.
Jeżeli chodzi o podjęcie tematyki to strata ukochanej osoby to temat, który literatura podejmuje od początku swojego istnienia, więc to trochę jakby się chciało udowodnić, że wymyśliło się koło. Można się zastanawiać, czy forma jest przełomowa, ale jak ma być skoro jest w niej mnóstwo niedociągnięć, chodzi mi o to, że od samego rzucenia pomysłu do wykonania jest daleka droga.