Ech, ale ja mam mocne skrzywienie na Druilleta (jak juz dojedzie do mnie anglojezyczne wydanie "Delirius" i ten integral "Salammbo", to bedzie 80% bibliografii), w dodatku uwielbiam ten przerost formy nad treścią w wydaniu frankofońskich zgredów
Nie mogę zatem z czystym sumieniem tego nikomu polecić, a jedynie zasugerować, że ja to biorę.
A z Marvelem nie jestem aż tak restrykcyjny, bo np. "Hawkeye" w wersji Fractiona i Aji to jedna z najciekawszych rzeczy jakie pojawiły się w ostatnich latach w komiksowie.
czekając na Andrzejewskiego, skonsumuję marnego Druilleta, a co mi tam
eee..... mało śmieszne, nie?
tak naprawdę, to "wszyscy" (mam na myśli tych, którzy czekają na x-dziesiąt lat na polskie wydanie Druilleta) wiemy, czego możemy się spodziewać, a czego nie... - właśnie ten przerost formy! ale co tam, tak jak powiedziałeś, nie ma co przekonywać kogoś na siłę; ten, kto ciekaw - sam kupi i się przekona. osobiście, nie chciałbym, żeby (tak, jak to bywało w przypadku Moebiusa, Bilala, itp) jakiś miłośnik majtek-na-rajtki miał mi później przez kilka lat wypominać, że go nabrałem na cuśtam, a nie komiks....
Turu, bez wątpienia jesteś obyty, skrobnąłbyś coś ciekawego w wolnej chwili o Druillecie, chętnie poczytam. Ja, na razie jestem jego wiernym oglądaczem, niewiele miałem okazji, by coś przeczytać.