Irytują mnie trochę opinie typu "nie lubię E. bo kiedyś coś tam".
Kurde, serio? Kiedyś Pan Kołodziejczak mówił, że nie ma w PL pola na trykoty. O frankofonach mówił też chyba coś w podobnym tonie, ale nie każcie mi szukać. Ale to było kiedyś. Bo 2008 to jest kiedyś. Rynek się zmienił i istotą dobrego poruszania się po nim każdego przedsiębiorstwa jest reagowanie na te zmiany. I mamy to w postaci wzmożonej ilości danych tytułów.
Nie myli się tylko ten, co nic nie robi. Kiedyś twierdzili tak, a teraz pod wpływem jakichś warunków zmienili zdanie. Jeszcze raz powtórzę: to jest codzienność dla kogoś, kto prowadzi czyjś lub własny biznes. Czego oczekują piewcy sekowania Egmontu? Żeby mówił dziś to samo, co w 2008? Jaka postawa Egmontu Was zadowoli? Żeby już na zawsze trwał w swoim zdaniu, skoro raz powiedział coś tam? Przecież to absurdalne. To jest niedorosła postawa.
Tylko umarli i głupcy nie zmieniają zdania.
Co ma Egmont zrobić, żeby mu taki wybaczył? Cofnąć się w czasie i wydawać wtedy trykoty?!
Zachowali się tak, a nie inaczej w istniejących wówczas realiach rynku. Dziś następują zmiany, więc i oni zachowują się inaczej. Możemy rozmawiać z nimi o obwolutach, brakujących stronach, cenach, ale twierdzenie, że Egmont jest be, bo kiedyś się na niego obraziłem, to lekka aberracja.
A tak w ogóle, to ja, na przykład, w 2008 nie miałem tyle pieniędzy na komiksy, co teraz (i patrząc na to, jak nasze portfele rozwijają ten rynek, nie jestem pewnie sam i to jest też pewnie główny powód rozrostu oferty wydawnictw) i dlatego wyciągam pozytyw z tego, że teraz jest tyle komiksów, a nie wtedy.