ciekawe czy prawda o shoah zostanie kiedys rozpowszechniona w spoleczenstwach tzw zachodu
Btw teraz beda krecic filmy o biednych czlonkach sonderkommand
pzdr
Prawda. Która? Z postów wynika, że wierzysz w jakąś obiektywną narrację na ten temat. Jest to piękne marzenie, ale de facto niemożliwe do zrealizowania. Bo jak opowiesz historię milionów, które zginęły i dalszych milionów, które w te śmierć były zaangażowane (bo była to śmierć ich bliskich, bo była to śmierć przez nich zadana, bo była to śmierć, którą widzieli...) nie pomijając żadnego aspektu ich wszystkich indywidualnych historii. Czy możesz umiesz wyciągnąć rzetelną średnią z tych doświadczeń? Podciągnąc te smierci pod wspólny mianownik? Potrafisz?
Wkurza mnie tylko, ze artysci umieszczaja pewne tresci bez odpowiedniego kontekstu. Za chwile okaze sie, ze Niemcy tez wykonywali tylko rozkazy i w ogole to mieli wyrzuty sumienia i byli spoko ludzmi, mieli rodziny, kochali swoje dzieci itp. Takie relatywizowanie rzeczywistosci najbardziej mnie denerwuje. Borowski nic nie upiekszal, brutalnie przedstawial obozowa rzeczywistosc. Taki "ludzki" koles z Sonderkommanda zafalszowuje rzeczywistosc, bo prawda byla taka, ze sonderkommanda tworzyli Niemcy i proces likwidacji calych narodowsci byl przez nich nadzorowany i wykonywany. Sama nazwa Sonderkommando nie odnosi sie tylko do grup, ktore przymuszano do brudnej roboty. Tworzenie takiej czastkowej rzeczywistosci jest potwornie szkodliwe i o to mi chodzi. Poza tym przymuszeni czlonkowie komand liczyli na to, ze dzieki tej dzialalnosci ocala swoje zycia, zdarzaly sie bunty sonderkomand. Mowie to sa sprawy bardzo zlozone i nie powinno sie tego upraszczac
(...) mam nadzieje, ze kiedys doczekamy sie uczciwego portretu shoah
Wygodnym jest twierdzić, że totalna narracja jest możliwa i konsekwentnie wkładać wszystkim patyki w szprychy, z zadowoleniem stwierdzając, że taki czy inny artysta nie uwzględnił tego czy tamtego, nie zrobił przypisów itd. (o słuszności zamieszczania komentarza historyka w komiksach dyskutowaliśmy ostatnio w wątku o komiksach z PRL-u). Ton cytowanej wyżej odpowiedzi sugeruje, co stwierdzam z przykrością, że są wątki historii, które na uwagę nie zasługują. Pytanie o stan psychiczny Niemców uwikłanych w Zagładę to sprawa skomplikowana i trudna; jej rozważanie (także w dziełach literackich, filmowych czy komiksach) jest, w moim odczuciu, równouprawnione z refleksją o tym, dlaczego ofiary podporządkowały się wywózkom (ciekawy film "Kartka z podróży" Waldemara Dzikiego z 1983 roku, jedna z moich niedawnych lektur, mógłby tu posłużyć za przykład) oraz np. tym, jak dzisiaj działają instytucje pamięci (to chyba je miał na (pełnej złości) myśli Nawimar, pisząc o "przedsiębiorstwie Holocaust") zaangażowane w proces podtrzymania wiedzy o Holokauście (jest i taki wątek choćby w komiksie Kichki, o którym przede wszystkim próbuję tu dyskutować). Dla artysty ważne są te tematy, które potrafi ukazać w sposób wzbogacający pule istniejących wcześniej reprezentacji. Niemcy są częścią tego równania, pisanie o nich może być artystycznie nośne, choć i kontrowersyjne (jak pokazuje przerażająca powieść "Łaskawe" Jonathana Littela).
Nie zgadzam się z twierdzeniem, że wybiórcza narracja musi być nieuczciwa. Jakie motywy kryją się za takimi insynuacjami osób krytykujących pulę dotychczas stworzonych i, jak sugerują, "fałszywych" lub co najmniej "przekłamanych" obrazów Zagłady, tego mogę się tylko domyślać w kontekście wcześniejszych postów i przebijających tu i ówdzie uprzedzeń. Chętnie dowiem się jednak, skoro dyskusja zawędrowała w te rejony, dlaczego nieuczciwymi są narracje Spiegelmana, Kuberta, Katin i innych.
Adro, jak rozumiem filmu Nemesa nie widziałeś. Zrób to, proszę, zanim się wkurzysz bardziej. Ja nie widzę w tym filmie nic szkodliwego. Widzę artystyczny pomysł, który zwala z nóg i przynosi nas tak blisko doświadczenia, jak to tylko możliwe, widzę ambicję zadawania pytań o granice człowieczeństwa i biednych ludzi, którzy w taki a nie innych sposób próbowali ocalić swój los. Czy był to los wart ocalenia? Sam, pisząc o buntach Sonderkommand, pozwalasz sobie na myśl, że byli to wciąż ludzie, niepogodzeni z rolą, jaka przypadła im w udziale. Nędza zatem ich kondycji nie była bezdenna, a stawianie pytań o wartości ocalone w piekle nie jest próbą relatywizowania czegokolwiek i elementem strategii hipokrytów salonowych "zamawiających" sobie konkretnie wymierzone historyczne pocztówki, jak sugeruje Nawimar, ale, w moim odczuciu, pragnieniem ukazania jak najpełniejszego obrazu Zagłady i jej skutków. Nemes kręci film, jakiego nie było, niezadowolony z najpopularniejszych, sentymentalnych, melodramatycznych filmów o Holokauście. Kichka z kolei pisze swoją historię, bo jest ona jego własną, niczyją inną. Nie odpuszcza tylko dlatego, że wcześniej Spiegelman podjął temat ojcowskiego "krwawienia historią". Bo jego ojciec pamięta (krwawi) inaczej. I nie ma w tym nic dziwnego, nic denerwującego.
Irytujący może być za to na pewno sposób opowiadania. I o tym chciałem tu rozmawiać: o formie, jaką wybiera Kichka, by o życiu obok tej pamięci opowiedzieć. Może się jeszcze spełni.