Zamiast o Zimowym Żołnierzu, to tam jest głównie o przygodach Kapitana i Buckiego w przeszłości, podczas II WŚ. No i Brubaker oczywiście robi swoją wersję originu - noż ile można? Do teraźniejszości wracamy dopiero na ostatnie strony, kiedy Zimowy Żołnierz pojawia się w Bostonie. I dopiero 2 tom opowiada jak sobie poradzono z Powrotem i Buckiego i Red Skulla.
I właśnie dlatego nie chce mi się płacić 40 zł za 11 tom. 10-20 bym dał, ale nie więcej.
To tak jak byś napisał "W Drużynie Pierścienia to ciągle tylko idą z tym pierścieniem, a dopiero w 3 tomie go niszczą - no i po co mam tyle czytać"
Brubaker nie robi swojej wersji originu, on robi podbudowę pod późniejszą cześć historii. Grunt, na którym później rozegra się emocjonalny pojedynek między teraźniejszym Capem i Zimowym Żołnierzem. Tom 1 jest właśnie dlatego świetny, że pokazuje przyjaźń i relacje Capa i Bucky'iego, dzięki czemu szok Steve'a po odkryciu tożsamości Zimowego Żołnierza jest bardziej zrozumiały i robi większe wrażenie. Bez pokazania ich przyjaźni podczas wojny, nie można byłoby w pełni zrozumieć i poczuć emocji, jakie targały Capem podczas starcia w teraźniejszości i jego wiary w możliwość "odzyskania" Bucky'iego.
Bez tomu 1 ta historia robi się bardzo uboga i sprowadza się do zwykłego "łubu-dubu".
Dla mnie oba tomy "Zimowego" to jedna całość i najlepsza pozycja WKKM, zaraz obok Marvels i Dark Phoenix. Zawsze, jak czytam coś słabego i tracę wiarę, że supehero może mnie jeszcze wciągnąć, to przypominam sobie tę historię i wiarę odzyskuję.