Korvac Saga – jestem świeżo po lekturze i dostarczyła mi ona mnóstwo przyjemnej zabawy. Oczywiście, że jest to ramotka z niegdysiejszym podejściem do komiksu, ale dodaje to mnóstwa uroku. To co działało na plus to duch lat 70-tych, nieugładzone dialogi i charaktery poszczególnych postaci, czy kosmiczna skala działań wroga (pojedynek ze Starhawkiem – sam miód). Z przyjemnością czytało się komiks, gdzie scenarzysta zawraca uwagę na domykanie różnych wątków, wyjaśnianie dlaczego coś się stało np. 3 zeszyty temu nawet jeśli to były jakieś szczegóły. Także zawracanie uwagi na konsekwencje działań bohaterów np. koszty zniszczeń – ciągłe „Stark za to zapłaci”) albo odebranie dostępu do tajnych danych, czy quickjeta (wyjazd autobusem komunikacji na akcję – sic! XD). Pomimo dużej liczby postaci nie czułem się zakłopotany odnośnie motywacji, czy mocy danego bohatera, nawet jeśli na poszczególne kreacje obiektywnie nie poświęca się dużo czasu, a problem ten pojawia się w dużo nowszych komiksach, gdzie duże grupy superherosów to często bezpłciowe tło.
Jako minus odebrałem jakość druku poszczególnych kadrów. Nie wiem, czy tak wyglądał też oryginał, czy to kwestia niedbałości w przygotowaniu plansz do druku, ale niektóre kadry są strasznie nieostre i zamazane, podczas gdy inne bardzo wyraźne i w pełni pozwalające cieszyć bardzo przyjemną pracą artystów.
Wcześniej miałem podobną sytuację kiedy przeczytałem w WKKM Dark Phoenix Saga, a powtórnie tym razem w omnibusie, gdzie jakość grafik była znacząco lepsza, ostrzejsza i lepiej pokolorowana – np. w omni na niektórych kadrach postacie mają elegancko zaznaczone białym kolorem oczy, podczas, gdy wydaniu WKKM kolor ten w ogóle nie był nakładany na kolor maski/twarzy.
W przypadku Korvac Saga jest to od tyle dziwne, że kadry o doskonałej jakości sąsiadują z rozmazanymi.
Podsumowując – Saga o Korvaku jest wg. mnie lekturą satysfakcjonującą i polecam ją bardzo:)