Ja z kolei przeczytałem właśnie "
Imperatyw Thanosa".
Bardzo to rzetelny komiks, dramatyczny, dynamiczny i epicki - także zachowujący odpowiedni dystans i dawkę luzu. Niestety jednak nie znając wcześniejszego runu Abnetta i Lanninga w "Strażnikach Galaktyki" miałem trochę wrażenie, że czytam jedynie epilog (owszem, bardzo dobry) wielkiej sagi. Niektóre rozmowy między bohaterami, pewne aluzje, pożegnania - pozwalały się domyślać, co było wcześniej - ale to jednak nie to samo...
Historia z Cancerverse i zamieszkującymi je
spotworniałymi odbiciami bohaterów
wydała mi się ciekawie poprowadzona, choć przecież niezbyt oryginalna (skoro mowa właśnie o Marvel Zombies, to przywołam chociażby inwazję Marvel Zombies na świat Ultimate, przedstawioną w UFF).
Portret Thanosa wypadł natomiast świetnie. Moim zdaniem głównie dlatego, że udało się uzyskać wrażenie postaci operującej faktycznie na innym poziomie, niż reszta bohaterów.
Rysunki - przyznam - niezbyt mi się podobały (zwłaszcza twarze) ale muszę też podkreślić, że w odpowiednich momentach robiły właściwe epickie wrażenie (np.
dołączenie do gry Galactusa i abstraktów
).
Reasumując - na tle pozostałych nowych eventów z drugiej 60 WKKM "Imperatyw Thanosa" jaśnieje niczym diament wbity w kawał salcesonu. Niestety, jest to jednak diament nadmiernie pookrawany, przez co jego wartość faktyczną trudno ocenić.