W życiu bym nie pomyślał, że będzie mi dane przeczytać całość "
Nicka Fury, agenta SHIELD" Jima Steranko. I to po polsku.
Miałem zresztą przeczucie, że może wystarczy znać jego prace z reprodukcji w sieci, bo lepiej się je ogląda niż czyta. I to po części prawda. A jednak, aby w pełni zrozumieć jakość rysunków i metod narracyjnych Steranki trzeba to jednak przeczytać (nawet jeśli zżymamy się na pisarstwo Stana Lee).
Druga rzecz, że teoretycznie można było zmniejszyć to wydanie i skupić się na samym
creme de la creme, czyli zacząć je od zeszytu 160 albo 161 "Strange Tales" (historia o Żółtym Szponie a następnie pierwsze zeszyty serii "Nick Fury"). Wówczas jednak nie moglibyśmy obserwować fenomenalnego rozwoju autora, który ze średnio ciekawego klona Kirby'ego zmienia się w świadomego medium i uwielbiającego eksperymentować artystę. Także fantastycznie, że ukazało się to w całości.
Od numeru 166 "Strange Tales" mamy już prawdziwą
feerię pomysłów wizualnych i narracyjnych. Jak to w eksperymentach - nie wszystko wygląda równie dobrze (niektóre olbrzymie skróty perspektywiczne do końca były uroczo naiwne). Ale z zeszytów tych promieniowała wielka energia i radość wynalazcy. Wiele z zastosowanych przez Sterankę pomysłów jest już dziś "opatrzona" i spowszedniała, ale to pod jego ołówkiem mają autentyczną świeżość i dobitność (trochę podobnie jest w przypadku Neila Adamsa). Fantastyczne są te plamy barwne, te fazy ruchu, kolaże - trochę jak na okładkach King Crimson czy innej psychodeli
Albo nawet jak na plakatach Jana Lenicy
Nie mówiąc już o zwrotnej inspiracji Royem Lichtensteinem. Spójrzcie na twarz agenta SHIELD na drugiej stronie zeszytu 165 "Strange Tales" i na ikoniczną grafikę Lichtensteina z 1963:
Może mniej interesująca od warstwy graficznej jest narracja. Niemniej tu też są świetne, świeże, pomysły, jak splecenie wielu wątków w jednym krótkim zeszycie 1 "Nick Fury Agent of SHIELD", czy opowieść grozy z zeszytu 3, która mogłaby być spokojnie historią z "Dylan Doga"...
Lektura tych tomów WKKM dostarcza też wielu wyjaśnień fanowskich pasjonatom uniwersum Marvela. Dzięki nim wreszcie znalazło uzasadnienie czynienie z Nicka Fury'ego takiego omnipotentnego badassa, z góry traktującego większość trykociarzy. Zabawnie i pomysłowo są też opisane struktury SHIELD oraz ich rozliczne gadżety (widać, że Steranko uwielbiał samochody i w ogóle rysowanie fantastycznych mechanizmów, tworząc swoje wersje "kirby-gunów").
Reasumując - oba tomy "Nick Fury, agent SHIELD" to jedne z najbardziej wartościowych tomów Kolekcji i jedne z najbardziej interesujących komiksów jakie ostatnio czytałem (co nie zmienia faktu, że czyta się to powoli a - zwłaszcza początkowe zeszyty - nieraz z pewnym trudem).