"Night of the Monster Men". Potwory, wyjściowo mniej ambitne niż dwie pierwsze historie o Batmanie (z serii głównej i z Detective Comics), dały jednak dużo więcej frajdy. Ich stosunkowo proste założenie, stare jak dwudziestowieczna pulp-kultura, wpisane w ramy odradzanego i wzbogacanego na każdym kroku DC-świata, zadziałało tu całkiem nieźle. Finał zwieńczył dzieło nader atrakcyjnie, a fakt, że całość ukazała się na przestrzeni czterech tygodni pozwoliła z zainteresowaniem wracać do przerwanej w takim czy innym kluczowym momencie lektury.
Potwory były zabawne, Batman i s-ka zabawnie poważni wobec nich. W moim odczuciu udana interakcja między (poprawcie, jeśli nie) względnie nowym nabytkiem wśród piór DC, Stevem Orlando, a przypisanymi do trzech batmańskich serii scenarzystami, których znamy (wszyscy) i cenimy (po części).
Czytał ktoś jego "Supergirl" może?