Niezaprzeczalnym plusem kolekcji jest to że powstaje nowy narybek fanów (przynajmniej mam taką nadzieję że tak jest). Jednak jeśli chodzi o jej jakość to nie wiem jak bardzo trzeba być zaślepionym żeby powiedzieć że wydania Egmontu są gorsze. Eaglemoss ma do przygotowania miesięcznie aż dwa tomy i robi takie kwiatki że szok. To ile Egmont wydaje miesięcznie chyba przypominać nie trzeba. Raptem wyszło 7 tomów a tutaj już mieliśmy śmierdzący klej, Olivera Gree,a spoilerowanie historii we wstępie do tomu, logo JLA zamiast Zielonej Strzały, dziwne obcinanie historii (Wonder Woman) o naprawdę niewygodnym klejeniu tomów, tak że nie widać fragmentów kadrów na zgięciu, nie wspominając. Dodatkowo póki co w kolekcji było zaledwie jedno tłumaczenie (WW), którego wcześniej nie było w naszym kraju. Jedno nowe tłumaczenie! W porównaniu do WKKM to nawet tomu dziwnie do siebie przylegają na półce kiedy stoją obok siebie. Jak to można w ogóle porównywać do Deluxów czy nawet wydania NEW 52?
Naprawdę szczytem naiwniactwa jest liczenie na jakieś grubasy o Latrni, Flashu czy Gacku. Z resztą jeżeli ktoś miał wcześniej do czynienia z tym wydawnictwem (np. podczas wydawania kolekcji figurek Marvela) to wie jakie dzikie akcje potrafią oni wyczyniać