Czy jest to "oficjalny" komiks Disneya o Myszce Miki?
A czymże jest "oficjalny" komiks Disneya o Myszce Miki? W moim mniemaniu jest to komiks wydany oficjalnie pod licencją Disneya. I ten komiks taki jest. Jeżeli ci chodzi o "kanoniczny" - to nie jest, bo żaden komiks z Mikim nie jest kanoniczny, bo kanonu nie ma.
Przy okazji polecam artykuł "Top 10 mitów o komiksach Disneya" -
http://www.komiksydisneya.pl/2017/04/top-10-mitow-o-komiksach-disneya.htmlBo przecież koncern znany jest ze skrupulatnego pilnowania swoich licencji i utrzymywania pewnego stylu (tak narracyjnego, jak graficznego).
Natomiast to zdanie jest często powtarzanym mitem. Europejskie komiksy Disneya (czyli 99% obecnie tworzonych historii) cech uje pewna swoboda twórcza. Nikt w Disneyu nie akceptuje scenariuszy, ani samych komiksów. Z tego co słyszałem kontakt jest potrzebny jedynie w przypadku niektórych postaci jak np. matki czy ojca Siostrzeńców (z tego powodu nie pojawiają się w komiksach). Oto kilka przykładów interesujących włoskich komiksów Disneya z ostatnich lat narysowanych w różnych stylach (choć nadal nie tak odległych).
Innym słynnym przykładem jest komiks z lat 50. - włoskie
Mickey's Inferno, o którym pisałem tu -
http://www.komiksydisneya.pl/2017/01/piekielna-parodia-disney-graphic-novels.htmlTak naprawdę Disney kontroluje tylko komiksy wydawane w USA. Więc jeżeli w europejskich komiksach bez problemu pojawiają się strzelby czy fajka Dziadka Be, to w USA często są usuwane (przynajmniej w zeszytach, w HC rzadziej).
Jak to wyglądało natomiast w przypadku Loisela? Ogólnie jest to 4. komiks z wydawanej przez Glenat linii "Disney by Glenat" w której najsłynniejsi europejscy twórcy rysują komiksy z Mikim. Pewnie Glenat spytał kogoś w Disneyu o zgodę na wydawanie takich albumów i się zgodzili. Pewnie z obostrzeniami, że komiksy nie mogę zawierać żadnych scen nagości, przekleństw itp. Albumy dla trochę starszej grupy wiekowej, głównie dla koneserów, ale bez niczego nadzwyczajnego.
A tu tymczasem zlecenie dostaje twórca europejski i to o autorskim, wyrobionym stylu. Po rysunkach widzę zresztą, że dopasowuje się - ale tylko częściowo.
Loisel bardzo się dostosował. Jak to pisałem na blogu, do stylu Gottfredsona z pierwszych pasków z Mikim. Oto przykład z takiego paska.
A może w którymś momencie Disneya naszło na takie miksowanie autorów o wyrobionym stylu z ich postaciami? Może powstało więcej takich tytułów?
Powtórzę po raz tysięczny: Disney (poza kilkoma wyjątkami) nie robi komiksów Disneya. Komiksy Disneya robią niezależne wydawnictwa takie jak Egmont, Sanoma, Panini, Hachette, Abril, a w tym wypadku Glenat.
Bo przypadek jest wyraźnie inny niż Dona Rosy, który po prostu przeszedł na stałe z undergroundu do Disneya.
Rosa nie przeszedł z undergroundu do Disneya. Rosa przez kilka lat (lata 80.) nic nie rysował, aż po 2 latach przerwy nowe wydawnictwo (Gladstone) zdobyło licencję na komiksy Disneya i było to też pierwsze wydawnictwo, które traktowało komiksy na poważnie. Rosa do nich napisał, a oni zgodzili się na współpracę. Po upadku wydawnictwa Rosa przez 15 lat rysował komiksy dla Egmontu.
Jakbyś miał jeszcze jakieś wątpliwości, pytania, to pisz, mogłem nie wszystko jasno wytłumaczyć.