Nie rozumiem twojego toku rozumowania, czy to kwestia wywołania g-burzy.
Kupuje się pozycję, jest problem z wydrukiem, informuje się o problemie wydawnictwo, czeka się na odzew.
Brak zakupu nie rozwiązuje problemu, bo nie zostaje wskazany, spadek sprzedaży 100 egzemplarzy jest tylko słupkiem, który można dowolnie interpretować. Wskazanie problemu już ma wartość merytoryczną, prowadzącą do dyskusji oraz podjęcia kroków.
Czy wskazanie problemu przez jedną osobę nie ma wartości merytorycznej?
Wydaje mi się, że gdyby wydawnictwo nie było świadome problemu to jeden mail wystarczy.
Ile potrzeba maili skoro spadek sprzedaży o 100 to tylko słupek?
20 maili - "O to powazny problem, zmieńmy to?"
100 niesperzedanych komiksów - "A, to tylko bład statystyczny"?
Bardzo dziwne mysłenie...
Wydaje mi się, że kilka już wysłanych maili w połaćzeniu ze spadkiem sprzedazy to naprawdę dostateczny sygnał. A P. Kołodziejczak już dawno udowodnił, że wie co się tutaj dzieje, szczególnie ze wielu redaktorów polskich wersji ma tutaj konta...