Ja szczerze nie kumam zachwytów nad Anihilacją i szerzej, kosmosem Marvela. Strasznie się męczyłem podczas lektury. Inna sprawa, że zachwyca bogactwo postaci, ras, rysunki, ale fabularnie, a już zwłaszcza pod kątem dialogów leży, przynajmniej moim zdaniem Co myślicie?
Dla mnie "Anihilacja" to rozczarowanie roku. Dosłownie poraziła mnie marnizna tego "dzieła" i po przemęczeniu (a raczej niedomęczeniu, bo już ostatnich zeszytów nie dałem rady) przez jakiś czas w stronę komiksowych półek nie mogłem patrzeć. Ba, moje rzadsze tu pisanie też chyba wynikło z tego urazu...
Nie żebym spodziewał się wybitnego dzieła. Spodziewałem się kosmicznego akcyjniaka na poziomie, który zasługuje na swoje miano "klasyka", a nawet pewien kult, którym się cieszy.
Zwiodły mnie zachwyty na Avalonie (choć faktycznie odnoszą się one głównie do kosmosu Abnetta i Lanninga), a także całkiem obiecujący tom 1. Niestety, to co było dobre na pierwszym tomie się skończyło. Tam całkiem miło czytało mi się "Draxa", obiecujący "Prolog do Anihilacji" oraz naprawdę niezłe zeszyty "Novy". I będę się upierał, że choć styl rysunków był bardzo rozmaity, to w pierwszym tomie prezentował ogólnie wysoki poziom. Właściwie gdybym na tym tomie poprzestał, byłbym całkiem zadowolony...
Niestety, tom 2. - wypełniony quasi-tie-inami (choć rzeczywiście zeszyty te nie były tylko pobocznym rozwinięciem i ich publikacja była jakoś tam niezbędna) rozczarował mnie. No i zeszyty o Super-Skrullu rysowane marnie, w kreskówkowym stylu wyjątkowo gryzącym się z resztą historii.
Liczyłem jednak na właściwą miniserię, czyli tom 3. Tymczasem był on najcięższym rozczarowaniem! Wyjątkowo bezbarwne, toporne rysunki DiVito. Wojenna fabułka miała oryginalność i finezję "Transformerów" (które uwielbiałem ale jako 9-12-latek). Za miarę wnikliwości i konstrukcji postaci niech posłuży Cammi - jedna z najbardziej zbędnych i irytujących postaci komiksowych, jakie w życiu czytałem. No i marna psychologia oraz olanie konsekwencji w konstrukcji postaci (np. Nova - w "Prologu" zagubiony żółtodziób [w ogóle bez sensu!], we właściwej miniserii [206 dni po Anihilacji] jest zgorzkniałym, twardym wodzem i taktykiem szanowanym przez wszystkich)...
Nawet jeśli w późniejszym kosmosie są rzeczy lepsze, to "Anihilacja" mnie do nich skutecznie zraziła (a "Imperatyw Thanosa" potwierdza, że dużo lepiej to tam do końca nie było). Także ograniczę się do kosmosu Starlina. Tu Egmont już na mnie liczyć nie może.