Jednak w chwili uroczystej taki przykładowy dalekowschodni sensei zabrzmi naturalniej, zwracając się do ucznia: "przeszedłeś daleką drogę, młody Brusie" (zamiast "młody Bruce", który może mylić się z mianownikiem).
Generalnie w wołaczu w połączeniu przymiotnik + rzeczownik raczej nie pojawia się mianownikowa forma wołacza. To widać zwłaszcza w listach i mejlach (Drogi/Kochany/Szanowny Marku/Pawle/Brusie).
Jednak w codziennym języku coraz rzadziej słychać przy imionach tradycyjne formy wołacza - Wielki słownik poprawnej polszczyzny s. 1689:
We współczesnej polszczyźnie, zwłaszcza mówionej, obserwujemy silną tendencję do zastępowania form wołacza przez formy mianownika, o czym świadczą m.in. użycia składniowe niezdrobniałych imion męskich: Andrzej, kiedy wrócisz? Krzysztof, daj mu spokój! Marek, gdzie kupiłeś ten słownik?, zamiast tradycyjnych: Andrzeju..., Krzysztofie..., Marku...
Tak więc generalnie ja bym dawał formy mianownikowe, jak w takim wymyślonym dialogu:
- Clark, co się dzieje z Dianą?
- Nie wiem, Bruce.
Tradycyjne formy wołacza tylko w uzasadnionych przypadkach (właśnie jakiś mędrzec, starsza postać, wybrany bohater, np. Etrigan). Dawanie z automatu wszędzie tradycyjnego wołacza wydaje mi się nienaturalne i wygląda jak pójście na łatwiznę.