Ogólnie rzecz biorąc, album mi się podobał, nie aż tak jednak, aby padać przed nim na kolana. Jest to bardzo sprawne wprowadzenie do postaci Green Lanterna, które dodatkowo zawiera też ziarna pomysłów rozwijanych dalej (i wcześniej, bo przecież run Johnsa nie zaczynał się od tego tomu). Bardzo dobre czytadło (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) z przyzwoitymi rysunkami, jednak widać, że jest ono częścią większej całości. Generalnie przekład jest w porządku, ale parę drobiazgów zwróciło moją uwagę.
Ważne z punktu spójności tłumaczeniowej jest to, że jeśli się nie mylę, dostaliśmy pierwsze polskie tłumaczenia przysięgi Czerwonych Latarni ("Czerwona krew, ognisty gniew / Z ciała, które opuścił dech. / Piekielnej zemsty gotuję siew, / Zagłada czeka na mój zew!") i ulubionego przezwiska używanego przez Kilowoga ("poozer" - "głupniak"). Z kolei rasistowskie przezwisko Thomasa Kalmaku, przyjaciela Hala, "Pieface", zostało tu przełożone jako "Skośnooki", mimo że w "Nowej granicy" pozostawiono je w oryginale. Może to jednak uzasadniać kontekst wypowiedzi, ponieważ polski czytelnik może mieć trudność z dostrzeżeniem, co z tą ksywką jest nie tak (odnosi się do stereotypowo okrągłych, płaskich twarzy osób rasy żółtej, porównując je do ciasta -
pie), a przez to scena, w której Hal oburza się na użycie tego przezwiska mogła stać się niezrozumiała. W przyszłości dobrze byłoby jednak wybrać jedną wersję i trzymać się jej.
Pewne problemy dostrzegam z odmianą nazwisk: jak wcześniej pisałem, nie mam nic przeciwko wołaczom, ale pasują one tylko do konkretnych, bardziej poważnych sytuacji albo pompatycznych mówców. Kiedy w pogawędce bracia Jordan mówią do siebie "Halu" i "Jimie", nie brzmi to najzręczniej. Imiona w ogóle są odmieniane niekonsekwentnie, bo z kolei bywa, że pierścień woła "Hal Jordan!", gdy z uwagi na formalny kontekst bardziej pasowałoby "Halu Jordan!"
Nie jestem pewien, dlaczego imię Abina Sura ani nazwa planety Korugar nie są odmieniane ("z Abin Surem", "na Korugar nie zapanuje chaos" itd.). Warto chyba poprawić to w następnych wydaniach. Ponadto tłumacz najwyraźniej nie znał zasady gramatyki (o której sam dowiedziałem się niedawno), w myśl której gdy imię i nazwisko pojawiają się razem w wołaczu, tylko imię się odmienia (tak więc nie "Halu Jordanie" i "Williamie Handzie", lecz "Halu Jordan" i "Williamie Hand").
Na koniec ważna techniczna sprawa, która może się przydać w przyszłych komiksach z Green Lanternem. Mach nie jest jednostką, a skróconą formą terminu "liczba Macha", czyli stosunku prędkości danego obiektu do prędkości dźwięku. W związku z tym w języku specjalistów (a takimi niewątpliwie są wojskowi kontrolerzy lotów) terminy typu "trzy machy", "jeden mach" są błędem - powinno być "(prędkość) mach trzy" (czyli trzykrotna prędkość dźwięku), "mach jeden" itp. Takie potknięcia widywałem już w paru komiksach Egmontu i dobrze byłoby je skorygować.
Przepraszam, że tak się rozpisałem o w gruncie rzeczy drobnych aspektach tłumaczeniowych, poświęcając samemu komiksowi jeden akapit, ale mam nadzieję, że forum czytają odpowiedni decydenci i ten elaborat pomoże im na przyszłość