Nie spodziewałem się czegoś aż tak dobrego. Mimo że na Epizodzie VII bawiłem się świetnie, to jednak jako film Rogue 1 mi się bardziej podoba (ale też jest zamkniętą całością, więc to trochę inna kategoria).
Naprawdę dobrze poprowadzony film, trzymający w napięciu (mimo że raczej wiadomo jak się skończy), oferujący sporo zarówno w warstwie technicznej, jak i w ramach samej historii.
Co do Twojej uwagi o postaciach - nie do końca się zgodzę. Mamy tu właściwie bohatera zbiorowego, a poszczególne postacie są raczej klockami, które się na niego składają - i ja to kupuję. A przy tym każda postać ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie, więc pod względem konstrukcji trudno coś zarzucić. Ja się w każdym razie ich losem przyjąłem.
To CGI mi się akurat podobało, nie będąc specjalistą od efektów specjalnych jestem pod wrażeniem jak wyszło.
Względem muzyki - starałem się odciąć od wszelkich informacji o filmie, ale gdzieś zasłyszałem, że pierwotnie miał ją pisać inny kompozytor, a ten który to ostatecznie zrobił miał na pracę tylko cztery tygodnie. Przesłuchałem dzisiaj soundtrack i nie jest zły, ale wybitny też nie. Z samego filmu faktycznie żadnej sceny pod kątem muzycznym nie zapamiętałem. Lubię melodyjną polemikę z Williamsem i wychodzenie od niego aby stworzyć coś nowego, ale w niektórych momentach faktycznie prosiło się o stare kawałki. Albo o nowe, ale takie, które wgniotłyby w fotel.
Jeśli chodzi o smaczki - pewnie wielu nie wyłapałem, bo w ogóle prawie nie kojarzę Rebeliantów ani innych podobnych, ale dwaj sympatyczni bywalcy kantyny w Mos Eisley zrobili mi dzień.
Dziw nad dziwy, że takie Star Warsy - ponure, mało marketingowe - nakręcono pod auspicjami Disneya.