Minął jakiś czas od wydania Zrozumieć komiks McClouda i chciałbym zapytać jak odnosicie się do teorii zawartej w tej publikacji.Do zadania pytania zmotywowały mnie dwa posty:
gobender:
Natchniony rewelacyjnymi opiniami na forum, nabyłem Stwórcę, mimo iz nie planowałem tego robić ze względu na rysunek. Jestem w połowie i coraz szerzej otwieram oczy ze zdumienia poszukujac usilnie tej rzekomej wirtuzerii. Padło też gdzieś o "komiksie trudnym w odbiorze". Well.. jest trudny w odbiorze, bo jest tak żenująco pretensjonalny i banalny, że musze się zmuszac, żeby to czytać. Rysunek, któremu brak jakiegokolwiek wyczucia, stylu, pomysłu, też nie pomaga. Wygląda wręcz amatorsko, podobnie jak scenariusz, który sprawia wrazenie jaby napisał go nastolatek. Zobaczymy, moze to taki twist, i druga połowa nagle okaże się genialna
Epekina:
Bo u McClouda wszystko wydaje się obliczone, wyliczone zgodnie z teorią, tak aby scenariusz jego komiksu odzwierciedlał całe spektrum jego teoretycznej spekulacji. A jest w nim mało umiejętności dobrego opowiadacza, narrratora. Z drugiej strony polecam Skład Główny, moim zdaniem najlepszy kmiks obyczajowy.Może nieco naiwny czasami, ale jest to gorzka naiwność, zresztą podporządkowana, nota bene pięknej, wizji organicznej wspólnoty.koniec cytatu
No właśnie. Dla mnie Stwórca był tak koszmarnie słabym komiksem że przeczytałem 30 stron i pozbyłem się komiksu.Więc jak to jest z teorią McClouda związaną z tworzeniem komiksu. Napiszę jak ja ją postrzegałem.
Zacząłem od przeczytania Making comics i byłem nim zafascynowany. Więc gdy pojawiło się polskie wydanie Zrozumieć komiks niezwłocznie je zakupiłem. I jak te dziecko wierzące że każdy kto do niego mówi ma rację, łyknąłem wszystko nie zastanawiając się nad prawidłowością twierdzeń. A potem przeczytałem Stwórcę i no właśnie odbiłem się od tego komiksu. Jeszce jakiś czas postrzegałem teorię McClouda za prawidłową bo przecież można być niezłym teoretykiem a słabym praktykiem. Tak mi się zdawało. Chyba do czasu aż ukułem własną definicję komiksu.
I po to założyłem ten temat. Żeby skonfrontować moje postrzeganie komiksu z wizją McClouda i/lub z innymi forumowiczami.
Moja definicja. Komiks- narracja obrazami podczas której może dojść do użycia słów . Ja wiem moja definicja pojawiła się w głowie nagle i spektakularnie. Nie jest tworem który został przetworzony z prostszego, niepełnego sformułowania w szczegółowy opis. I to kontrolowany przez narysowaną publikę. Ale dla mnie wydaje się prostsza.
Kolejne założenie. Artyści komiksowi wolą tworzyć postacie w konwencji uproszczonej ponieważ lepiej jest to odbierane podczas czytania. Nawet twórcy realistyczni wolą częściowe uproszczenie niż fotograficzną dokładność. Pytanie ile zająć może tworzenie komiksu w konwencji prerafaelitów. Nawet artyści współcześni malujący w konwencji digital painting potrafią męczyć jedną ilustrację przez miesiąc. Więc jak to jest lepiej się czyta uproszczoną kreskę czy chodzi o warsztat.
Następne założenie. Niedopowiedzenie. Komiks jest sztuką w której czytelnik dopowiada historię. I to jest bardzo okrutne. Równoprawne traktowanie czytelnika z twórcą. Rzeczywiście wina jest taka sama? To twórca narysował gościa z siekierą podchodzącego do drugiej osoby na jednym kadrze i krzyk niesiony nocą na drugim. I co ja jestem winny że połączyłem w głowie te dwa fakty w morderstwo? Z jaką intencją McClaud narysował te dwa kadry. Nos mnie swędzi że po to by mnie przyłapać na winie. A czy inni twórcy też rysują z taką intencją. Jeśli tak to straszne z nich fallusy. Tylko że nie wszyscy tak robią. Są artyści którzy każą ci wierzyć w zabójstwo ponieważ chcą w ten sposób coś opowiedzieć a nie pokazać jakim zwyrodnialcem jesteś.
Założenie. Sześć przejść między kadrami. Wszystkie są pełnoprawne? Przyjrzyjmy się ostatniemu. Przejście niepowiązane merytorycznie z wcześniejszym i następnym kadrem. Po co artysta je narysował? Żeby czytelnik sam sobie opowiadał historię? To co pan artysta nie umie pociągnąć fabuły? Może chce przyłapać mnie na niedopowiedzeniu? Fallus z niego. Z mojego punktu widzenia to przejście jest błędem warsztatowym, a McCloud uważa że ma ono sens.
Założenie. Fakt że czytając komiks można przerwać linię czasu, zawrócić lub pójść w dowolnym kierunku jest fascynujący i stwarza nowe możliwości narracji. Wyobraźcie sobie komiks w którym można otworzyć dowolną stronę i spojrzeć na dowolny kadr po czym pójść w dowolną stronę. Tylko że fabuły już nie będzie. To będzie po prostu album z obrazkami i to się komiksem nie będzie nazywało.
Założenie. Artyści ,zarówno scenarzyści jak i rysownicy uczą się wysubtelniać i poprawiać warsztat słowa zupełnie niepotrzebnie ponieważ komiks jest sztuką używającą uproszczeń. O warsztacie rysownika już pisałem a co ze słowem. Pisarze i poeci stworzyli tyle stylów. Komiksiarze nie mogą? Czy nie chcecie by nauczyli się a później nas lepszego uwydatniania emocji za pomocą słowa umieszczonego w dymku.
Kolejny punkt. Co to jest sztuka? McCloud mówi że sztuka zaczyna się tam gdzie kończy się zajmowanie potrzebą przeżycia i prokreacji. Obrazuje to kadrem w którym człowiek wywala język na zwierza któremu zdołał uciec. Ale to jeszcze nie sztuka to okazanie emocji. Sztuka jest tam gdzie pokazuję emocje by coś komuś opowiedzieć. Oczywiście artysta może przeżywać emocje ale jeśli robi to tylko po to by pokazać jaki jest jego stan jest bardzo egocentryczny czyż nie. Czy nie większym będzie artysta który pokaże jak radzić sobie jakąś emocją?
Kolejny punkt.Etapy czy raczej jakości sztuki. Jest ich u McClouda sześć poziomów. Zastanawiają mnie dwa najwyższe. Podobno nie można ich połączyć. Ale dlaczego komiks w którym liczy się jego odbiór emocjonalny i komiks w którym historia służy zrozumieniu czegoś istotnego nie mogą być jednym komiksem.
Tyle od mnie. A jak wy postrzegacie teorię Zrozumieć komiks.