Moim celem było wyłącznie rzucenie chłodnego ręcznika na rozgrzane głowy użytkowników, którym wyraźnie puszczały hamulce. Celu nie osiągnąłem bo rozgoryczenie i złość są zbyt duże. Najgorszy jest brak kontaktu z klientami, po prostu nie jestem w stanie tego zrozumieć dlaczego Max tego nie robi. Nie pojmuje tego, dla mnie to niezrozumiałe, dodatkowe namnażanie kłopotów i problemów, a także daje to kolejne argumenty niezadowolonym klientom. W rozmowie z wydawcą wspomniałem o tym, szkoda że nic to nie dało.
Uważam, że cała sytuacja była do odratowania nawet po miesięcznym opóźnieniu. Trzeba było jednak podjąć dialog z klientami, teraz natomiast sytuacja wygląda bardzo niekomfortowo i sam już zastanawiam się jak ta patowa sytuacja się rozwinie. Co dalej z Rachel? Czy wyjdzie SiP? Czy Klaus będzie prezentem świątecznym? Nie mam zielonego pojęcia.
Jako osoba postronna(w sensie nic nie wpłaciła wydawnictwu) to mnie najbardziej intryguje. Ja potrafię zrozumieć, że początkowa reakcja wydawcy na problemy była taka, że milczy. Bo w stresujących, ciężkich chwilach początkowo wiadomo każdy z nas ma prawo(ludzka natura) nie zawsze reagować tak jak powinien(stres, emocje itd.), ale z czasem bardziej na chłodno powinno się zrozumieć, że jedyna sensowna opcja w tym wypadku to dialog z klientami(tym bardziej jak oni finansowali druk danego tytułu).
Nie wiem, może się mylę, ale gdyby wydawnictwo w sierpniu napisało jak wygląda sytuacja, to tych osób, które obecnie domagają się zwrotu pieniędzy byłoby mniej. Nie jestem psychologiem, ale to chyba oczywiste, że nikt nie lubi być olewany. Gdyby był normalny kontakt wydawnictwa z klientami(maile, tekst w stylu hmm ,,nie wzięliśmy pod uwagę opóźnień w drukarni czy jakiekolwiek inne wytłumaczenie obecnej sytuacji, choćby ,,jako nowicjusz na rynku popełniliśmy błąd'' itd) to wg mnie spora cześć osób która obecnie pisze mniej lub bardziej negatywne opinie o wydawnictwie potrafiłaby zrozumieć czemu jest jak jest i dałaby szansę wydawnictwu choćby z racji tego, że są nowicjuszami na rynku(czytaj poczekałaby z pismami o zwrot pieniędzy).
W obecnej sytuacji ciężko znaleźć słowa obrony dla wydawnictwa, bo ono ,,śpi'' licząc, że jak wydrukuje te Żółwie(ponoć jak tu czytam już się drukują) i wtedy się oficjalnie odezwie to będzie ok, a tu jeszcze Archie(przedpłaty) i wybaczacie nie wiem na co jeszcze były przedpłaty u nich.