Tytuł wątasa jest dość enigmatyczny i dopiero po wejściu wiadomo o co chodzi, tak że to też może być przyczyna niewielkiego ruchu J
No i pewnie nie wszyscy mają duży komiksowy przerób, sam już od dłuższego czasu daję sobie spokój z coraz większą liczbą nowości, które normalnie był brał, a teraz zazwyczaj najpierw sprawdzam je w Empiku i ¾ spokojnie wypada z koszyka, bo po prostu przy czytaniu nic nie „klika” za bardzo, a wyrzucanie prawie stówki ot, tak boli bardziej niż kiedyś.
Ale dosyć ględzenia. Przyłączając się do zabawy J
W sezonie wakacyjnym wpadło mi w ręce sporo dobra, z rzeczy wybijających się jakoś na tle innych wyglądałoby to tak:
Najlepszy / Najgorszy – to zostawiam, to są na tyle kategoryczne nazwy że aby być uczciwym musiałbym trzaskać „obiektywne” recenzje, zamiast pisać że „dla mnie to kit”, tak że wrzucam to wszystko w kategorie poniżej coby sumienie nie gryzło.
Zaskoczenie na plus:
„Southern Cross” – przypadkowo namierzony, zdaje się przy okazji jakiejś polecanki odnośnie space-horrorów. Komiks bardzo utrafił w mój gust, mimo że tak szczerze pisząc, rysunki są przeciętne i ogólnie trochę to takie campowe momentami się wydaje. Ale za to jest lekko klaustrofobiczny klimacik, są tajemnice, ogólnie to jest taki defaultowy kosmiczny thriller ale te wszystkie oklepane elementy bardzo fajnie się tu spinają w całość. Prosta rzecz, a bardzo cieszy.
„Pasażerowie wiatru, cykl 1” – po genialnych „Towarzyszach zmierzchu” ten komiks początkowo mnie znużył, do tego stopnia mi się nie podobał że skończył na stercie pozycji kibelkowych. Odłożyłem go na prawie pół roku, zmęczywszy około połowy (nawet rysunki mi się nie podobały, szczególnie jeden błąd na rysunku tak mi się rzucił w oczy że dokumentnie obrzydził na jakiś czas komiks). Aż tu nagle – kolejne czytanie z kronikarskiego obowiązku, tak żeby w końcu jakoś dociułać do końca i łubudu!, niespodziewanie historia robi się epicka. To chyba dlatego że pod koniec losy bohaterów się rozchodzą i to napięcie między ich osobistymi tragediami powoduje, że opowieść zaczęła mnie nie tylko w końcu obchodzić, ale też i wywarła koniec końców spore wrażenie.
Cieszę się że dotrwałem do końca, bo to wielki komiks jest, posypuję głowę popiołem że początkowo w Bourgeona zwątpiłem.
Zaskoczenie na minus
„Paper Girls” – z mojego punktu widzenia totalna wtopa. Rysunki świetne, od czasu do czasu ściągam album z półki żeby nacieszyć oko planszami, ale fabuła była zupełnie niestrawna. Przede wszystkim kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby reklamować to jako poprzednika „Stranger Things” – jedyny punkt styczny to ten, że w pewnym momencie bohaterowie obydwu historii jadą nocą rowerami przez miasteczko. No i fakt, że w „PG” akcja dzieje się w okolicach Helloween może mylić i sugerować, że będzie jakiś dreszczyk – nic z tego, „PG” to jest komiks s-f o laskach podróżujących w czasie. Do tego napisany moim zdaniem tak sobie pod względem językowym, ta angielszczyzna po prostu nie brzmi dobrze, na pewno nie są to żadne zapadające w pamięć one-linery jak, nie wiem, w jakichś Batmanach, Hellboyu czy Star Wars. Dialogi brzmią drętwo i sprawiają wrażenie wymuszonych. Prawdopodobnie polskojęzyczna wersja sporo tu zyska więc jeśli już brać, to według mnie właśnie ją.
Ale ogólnie to bym nie brał J A miał być sztos.
„Nestor Burma” Tardiego – tego akurat jeszcze nie czytałem, ale wizualnie rozczarowało mnie samo ogromniaste wydanie. Bez bicia przyznaję się że nie wiem, czy to tak samo wyglądało w oryginale, czy może oryginalne wydanie jest nieco mniejsze, ale na tych gigantycznych planszach rysunki wyglądają po prostu pusto i biednie, jakby rysownikowi nie chciało się dodawać szczegółów.
Na mniejszym formacie byłoby w porządku.