Jasne, ale ja nie porównuję popularności Moore'a do Gaimana, tylko wyjaśniam ci, że ta książka nie ma nic wspólnego z komiksem (chyba, nie czytałem), więc nie wiem po co wyskakujesz mi z jakimś dziwnym argumentem, że nikt jeszcze nie wydał dotychczas książki okołokomiksowej o takiej grubości.
Więc inaczej: taki Mag wydaje nie takie grubasy autorów kompletnie egzotycznych dla polskiego czytelnika. Tak lepiej?
Moore może nie jest jakimś nazwiskiem, które kojarzy każdy Kowalski, ale jednak jest marką, którą sporo osób kojarzy, więc w dalszym ciągu znacznie bezpieczniej wydać coś takiego niż jakiś inny tytuł no name'a choćby tylko dlatego, że zdrobył jakąś literacką nagrodę.