Z pewnym poślizgiem, ale przeczytałem w końcu Morta Cindera. Oczywiście mistrzowski, mieliście rację. Pięć gwiazdek jednak dla wydania Fantagraphics a nie NSC. NSC, odrobnę, ale jednak, położyło tłumaczenie. Zabrakło takiego naturalnego języka, za dużo tych drewnianych "ochów" i innych skostniałych konstrukcji. Z angielskiego odpowiednika (bo rozumiem ze stopki, że tak właśnie było tłumaczone) można to było zrobić lepiej. W tamtej wersji jednak dialogi są bardziej naturalnie napisane. Dramatu nie ma, ale to jedyny aspekt, który nadał lekkiej ramotkowości tej pozycji, choć na to wcale nie zasłużyła. Rysunek pozostawia szczękę na ziemi na długo po lekturze.